niedziela, 7 kwietnia 2013

strach

w życiu boimy się samotności, rozczarowań. co dzieje się, jeśli boimy obu rzeczy tak samo mocno? wtedy zamykają się wszystkie ścieżki, kurczą się możliwości. przecież kto nie podejmuje ryzyka, kto się nie myli, nie może nawet marzyć o zwycięstwie. zacierają się granice między tym co niezbędne do życia, a tym co daje radość. usmiech bądź grymas wyznacza granice tego na co możemy sobie pozwolić. skąd zatem w nas ta cecha wkładania na wagę wszystkiego co istotne i obserwowania, która szala spadnie niżej.

przedtem wszystko było łatwiejsze, szybciej wygłaszałam kategoryczne uwagi, decydowałam o tym co jest dla mnie właściwe. teraz tylko czekam na moment kiedy znów znajdę sposobność na wygłaszanie prawd oczywistych.

czas przestać się bać, kto nie podejmuje działań, ten traci wszystko, ten traci siebie.

ani samotność ani rozczarowania nie są wystarczającym powodem, bym rezygnować z przygód, wyzwań. zatem czas odkurzyć wszystkie mechanizmy, naoliwić i ruszyć przed siebie, w kolejną już podróż.

bilans na zero, ale nie na minus... póki jeszcze leży śnieg, póki można wszystko przygotować. potem już tylko wystarczy chcieć, aż... tylko, tyle.

sobota, 6 kwietnia 2013

mój przyjaciel

jej serce bije jakby wolniej już
odgłos jakby dudniły o parapet krople deszczu

oczy jakby smutniejsze zgaszone ciut
i ogon merdający w jamniczym uśmiechu

łapki uderzają o twardy grunt
miarowo wybijając tempo kroku

i tylko czas się skurczył dla nas dwóch
i nie widzę już wszystkich wspomnień w mroku

liczymy chwile razem jak bunt
nie mówiąc nic do siebie w duchu

mijają chwile wspólnych nut
jak muzyka raniąc zmysł słuchu

nie wiem ile jeszcze wyliczono nam w punkt
dni takich ja te w bezruchu

mam tylko nadzieję że dobry Bóg
przedłuży nam chwilę w ciepliwości odruchu