poniedziałek, 25 maja 2015

raz dwa trzy Baba Jaga patrzy

...no i wypatrzyła prezydenta Dudę, przyszykowanego już jako piękny pionek na jesienne wybory parlamentarne, w których PIS wystawi szanownego Jarosława K. na swojego premiera. i to będzie naprawdę straszne, a ma szansę zaistnieć w rzeczywistości i nie tylko wirtualnej. większość popija teraz spokojnie kawę, bo realna władza zacznie się na jesieni, więc póki co wakacje będą spokojne. każdy z nas jest tu gdzie jest, nie zmieniła się jego pozycja ani stan posiadania. ci, co mieli emigrować zostaną, pokrzyczeli i to by było na tyle. a teraz będziemy się przyglądać, rękoma, słowom, czynom. byle do następnych wyborów, kiedy to wolni w wolnej Polsce znów wybierzemy, to co dyktuje nam sumienie skute w okowy obietnic. amen.

piątek, 22 maja 2015

prezydent idzie

i będą wybierać w niedzielę między śpiącym Bronkiem i nagłym atakiem Dudy. drugi raz, bo za pierwszym nie wyszło. rzadko zajmuje mnie polityka, zwłaszcza na szczeblu tak wysokim, ale tym razem, krew mnie zalewa, jak pewnie i połowę Polaków z rozdwojeniem jaźni, stojących w rozkroku. komu się nogi rozjadą szybciej, będzie wiadomo w poniedziałek, gdyż naród podzielony, jak nigdy przedtem - będzie szczuł, gwałcił słowem i czynem, każdego kto nie bierze udziału w tym cyrku, zwanego szumnie polskością. kimże jestem, jeśli nie głosuję, jak inni, zintegrowani w łańcuchu kłamstw. ignorantem jestem, historycznym, patriotycznym, społecznym, mentalnym leniem. pokoleniem, które wyrosło na kłamstwie, i karmione nim przez lata zwraca, to co dostawało dożylnie. uporczywie walczę o wolność, swoją, inna mnie nie interesuje. kraju już dawno został zniewolony i sprzedany, rozkradziony i nie zmieni tego ani śpiący Bronek ani Duda, twór sztuczny, klasycznie nadęty. smutek mnie ogarnia, ale tylko przez chwilę, bo we wtorek, wszystko wróci do normy. normy tego kraju, bylejakości, próżniactwa. i nikogo nikt z tego nie rozliczy, bo i po co.

pajęczyna

w pajęczynie splątana po kres oddechu znikam
ulatniam się niczym gaz - lekka, utykam
w mchu wspomnienia marne chowam
leśna wróżka myśli płoche

odpływam

przyglądam się sobie - bezradna, niedecyzyjna. łapię skrawki wspomnień. w przyszłości widzę mgłę, niepewność. żal odczuwam silniej niż zwykle. tonę z każdym dniem bardziej, oszukując świat, że dałam sobie radę. nie dałam. odpływam z każdym dniem bardziej, daleko. bez powrotu. bez odbioru.

poniedziałek, 11 maja 2015

Smutek

Znalazłam dno smutku, tam gdzie łzy tną niczym ostre żyletki.

sobota, 9 maja 2015

The end...

This is the end, beautiful end...my friend.