piątek, 31 grudnia 2010

idzie nowe

...tam gdzie człowiek zamknie wszystkie stare drzwi, tam się na raz również otwierają całkiem nowe...patrzę zatem w przyszłość z optymizmem i nadzieją, że borykanie się z nowymi wyzwaniami będzie sprawiało mi niekłamaną radość...szczęśliwego nowego roku...

2010...closed

2010

sobota, 2 października 2010

miraż

widzę w głowie inne twarze
widzę myśli ich, miraże

widzę też wyraźnie ludzi,
widzę jak ich przeszłość gubi

widzę w sobie ich odbicie
widzę jak w nich gaśnie życie

potem już nie czuję smutku
nie ma już decyzji skutków

potem też znikają ludzie
i nie w żalu, nie w obłudzie

pamięć o nich bywa wieczna
żyje we mnie jak konieczność

chociaż sama pozostałam
przyjacielski miraż, chwała

każdy z nich nauczył wiele
miraż - moi przyjaciele

lato 2010

z grymasem na twarzy wspominam to lato
ze słowami na ustach "dlaczego, tato?"
z deszczem dudniącym o parapety
z chwilą oddechu od miłości, niestety

z upałem od zmysłów odchodząc błogo
z myślą, że mogło być dobrze - nie mogło
z całym tym zgiełkiem pracy i ludzi
z myśli łagodnych szkiełkiem - marudzę!

patrzę przez okno i drzewa widzę
i tak się tych myśli słabych wciąż wstydzę
choć myśleć chyba nie umiem inaczej
czasem nawet z tego powodu płaczę

to lato będzie wyjątkowe, samotne
będzie niczym domek z kart, ulotne
będzie jakby płótno czyste
malowane farbą przezroczystą

postawię je na sztaludze
emocje niecierpliwe ostudzę
uśmiechnę się ukradkiem
łzę z policzka zetrę matką

tak minie to lato, niepostrzeżenie
jak na plaży miliony kamieni
jak muszelek połamanych garstka
jak ja mocniejsza, trwalsza.

wtorek, 28 września 2010

pojawia się i znika

kwestia krzyża rozwiązana, podstępem...krzyż zniknął, barierki zniknęły, ale awantura trwa...na całego. całość zamknęła się w kancelarii prezydenta...remontowanej... no i się zaczyna burdel maszyna...

PiS w rozłamie, ganiają się kto kogo, kim, przez kogo. Premier nie ma z kim walczyć o władzę, a prezydent ma lekko mówiąc przechlapane... dość ciekawy układ w sumie...

scena polityczna przybiera na kolorach, niczym jesień, która na dobre zagościła w kraju.

no i wybory samorządowe tuż tuż...znów historia zatoczyła koło.

moskiewskie klimaty

siedzi i widzi jak mer Moskwy od ładnych kilkunastu lat marnuje ludzkie szanse i pieniądze ku uciesze wszystkich nieświadomych obywateli. Nic tylko startować. Sam Miedwiediew go odwołał, czyżby nie doszli do porozumienia w delikatnej kwestii podziału majątku;) wszakże taki udany mariaż...no wielka szkoda. Następca już określany jest godnym przeciwnikiem z ulubowaniem do drogich gadżetów. Ludzie mówią wprost " i co? teraz przyjdzie nowy i się będzie musiał dorobić"...ciekawe...

gdzie by człowiek nie usiadł, wszędzie to samo.

niedziela, 22 sierpnia 2010

William Butler Yeats

Gdybym miał niebios ozdobne tkaniny,
Z haftem złotego i srebrnego światła
Ciemne, półmroczne, błękitne tkaniny
Nocy, przedświtu i dziennego światła,
Rozpostarłbym je, rzucił pod twe stopy.
Lecz mnie, żebraka, stać tylko na sny;
Rzuciłem rozpostarte sny pod twoje stopy;
Stąpaj ostrożnie - depczesz moje sny.

środa, 18 sierpnia 2010

sKRZYŻowanie

no się zaczęło i trwa już 2 tydzień, walka o ideologię, czy ma być pomnik krzyża przed pałacem prezydenckim czy nie. Już było wmurowanie tablicy, która została obrzucona fekaliami i dziś, co ciekawe, "straszona" granatem nieuzbrojonym. Nikt nie zajmuje zdania w tej dość niewygodnej kwestii, ani kuria, ani harcerze, ani władze miasta. ciekawe, że w tym jednym miejscu krzyżują się wszystkie skrajne opinie, postawy i obawy Polaków z różnych grup społecznych. Oj...lubimy nasze małe wojenki. Nie poszłam pod krzyż, jak wielu ciekawskich, nie mam ochoty uczestniczyć w zbiorowym samobójstwie demokracji, bo chyba nie można nazwać inaczej tolerowania niezorganizowanych zgromadzeń w miejscu kultu kawałka chrześcijańskiej tradycji.

dość dziwna atmosfera, paranoiczna, media prócz wzmianek o nadchodzących wyborach samorządowych, i podwyżce VATu, nie dudnią o niczym innym, jak o krzyżu właśnie. no i tak to krakowskie przedmieście omijam szerokim łukiem póki sprawa się nie wyjaśni.

jeszcze tylko dzieła zniszczenia dopełni fuzja PGE i Energi i wykończą nas krzyżem i prądem;)...ech...Polska, to nie ejst kraj dla biednych ludzi...

sobota, 7 sierpnia 2010

było minęło

minęło trochę czasu, wystarczająco długo, by poukładać życie swoje i by życie naszego, radosnego skądinąd państwa,również wróciło na stare tory.

zaprzysiężono nowego Prezydenta PR, Bronisław Komorowski, tak, tak, dokładnie ten sam, który w najważniejszych kwestiach w państwie odpowiadał na każde zadanie pytanie "pomidor".
pierwsze oficjalne przemówienie nie wniosło nic nowego. chyba wszystkie media ochrzciły do jednogłośnie serialową powtórką z kampanii. mówi się otwarcie o dość szorstkiej przyjaźni Komorowskiego i Tuska, co przywodzi na myśl kolejną epokową parę Kwaśniewskiego i Millera. Jak będzie? pewnie tak jak zawsze. Wszyscy już zapomnieli co się stało, życie toczy się dalej, a po smoleńskiej katastrofie zostały tylko wciąż niemilknące rewelacje i mnóstwo pytań bez odpowiedzi.

niektóre z tych pytań mam wrażenie wkrótce znajdą finał, a to za sprawą człowieka, który o dziwo mydląc mi oczy "prawdą", pokazywał świat takim dokładnie jakim on jest.

aż strach bierze, jaka w człowieku mieszka naiwność, jaka wiara niezłomna, w dobro, w sprawiedliwość. to chyba czysta utopia, a tkwienie w niej sprawia same kłopoty.

czekam zatem na pierwszy miesiąc, kwartał rok nowej prezydentury, i choć w pierwszej turze ochoczo poszłam do urn, zagłosować na mojego wybrańca, o tyle już w drugiej stwierdziłam, że mogę przeżyć wstyd na co dzień, ale nie w sumieniu, tego się zagłuszyć już nie da...więc nie poszłam do drugiego głosowania.

coraz więcej ludzi otwiera oczy na to, co się dzieje w tym kraju, coraz więcej komentuje, choć wciąż nieśmiało, bo media kreują dość ciekawy wizerunek zarówno polityków jak i samych kulis polityki. teatr a nim marionetki, my, kobiety, mężczyźni dzieci i starcy, ufnie spoglądający na świat, który nam oddano we władanie.

niedziela, 20 czerwca 2010

godzina zero

Po "nijakości" tej kampanii prezydenckiej i powrotu do stylu uprawiania polityki sprzed 10 kwietnia 2010 roku, dziś nadchodzi godzina zero, godzina zombie, którzy całymi grupami zmierzają tylko w jednym kierunku, do urn...do urn...

Pewnie i ja udam się do tzw. urn, choć może bardziej kameralnie, by dołożyć swoją cegiełkę do polskiej demokracji. Moja postawa obywatelska, dziś tylko godna podziwu, zatriumfuje w ciszy, by potem wrócić do swoich zajęć, tj. opluwania otaczającej rzeczywistości.

Śmiem twierdzić, że o wiele więcej zwolenników zgromadzi Mundial, niż wynik tych wyborów prezydenckich. Jutro wszystko wróci do normy, każdy pójdzie do pracy, do szkoły...

Lata nie widać, w tym roku będzie ono mniej dojrzałe w owoce, zboże i ludzki optymizm, z powodu powodzi, która wciąż pokrywa spory kawałek kraju. Ludzie zatroskani, rozmawiają o pieniądzach, możliwościach.

Ja wciąż z głową dwa kroki dalej, "najważniejsza moja przyszłość, bo w niej spędzę resztę mojego życia".

czwartek, 6 maja 2010

nie udawaj Greka...

połowa świata się tam zaczęła, a mówią, że połowa Europy się tam skończy...zadłużenie Grecji wpędza w bezsenność drugą połowę cywilizowanego świata. mnie nie, choć może i powinno, zważając na to, że nagle rynek zaczyna znów "zaciskać pasa". W sumie dobrze się ustawić, nie jest źle. Grecja jest przykładem płaczącej panny, która za "krokodyle łzy zostanie obsypana diamentami". pięknie. za 6 miesięcy pół Europy zacznie toczyć krokodyle łzy...smutne.

niedziela, 2 maja 2010

majowo

"Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność", tak mówili starożytni...po łacinie.

Nie ma jak majowy weekend, w narodzie tętni siła, energia i chęć do życia. Poszłam do ludzi, żeby poszukać natchnienia i trochę nasiąknąć energią, której ostatnio mi brak.

Jednak dużo człowiekowi daje takie "przebywanie", powolne nasiąkanie zwykłością, szczęściem innych, bo przecież mnie samej wszystkiego brak. Dzień niezwykły, bo uśmiechałam się z byle powodu, do samej siebie i do innych.

Parę nowych płyt, ubrań robi swoje. Człowiek czuję się pełniejszy i zapełnia małe pustki. idzie lato, dużymi krokami, kwitną kasztany. Wszędzie kolory mnóstwo kolorów.

Śpię 12/12h, cudowne uczucie, poza tym znów sporo mi się śni. Przeszłość wyłazi jak resztki trucizny ze mnie. Jeszcze trochę i nic nie zostanie. Mam taką nadzieję, bo bez tego nie ruszę dalej, naprzód.

piątek, 30 kwietnia 2010

piątek

piątek...mówią tygodnia koniec i początek...
na drobne się nie rozmienię, na lepszy model nie wymienię...
parę słów z kim trzeba zamienię...
w sumie takie utęsknienie, za normalnością westchnienie...
za swojskim zapachem pragnienie...

smalec z ogórkiem kiszonym, myśl dobra, skora bym nawet zjadła a i owszem...
akwariowa ryba, to tu to tam...wszędzie mnie pełno, choć z oddychaniem problem...
byle do światła w dzień, a w nocy...byle ciepło, pod kocyk... owocowo, cudnie, raz pachnie, raz mów do mnie, na raz, na dwa, na trzy...znikam:-).

lato za progiem, byle z bogiem, byle po polu, nie z wrogiem, nie sama, nie za chama, nie po prostu, byle starczyło wzrostu...

sięgam sobie, ile palców starczy, ile sił, ile walczę...aż komuś do szczęścia wystarczę. piątek, od… tygodnia koniec...a dla mnie początek.

środa, 28 kwietnia 2010

ja chcę do domu





i nie mów nikomu, że ja chcę do domu;-)

ukraińskie ekscesy i polskie węzły gordyjskie

jednoznacznie stwierdzam, że napad dziczy w ukraińskim parlamencie jest tym, czego brakuje polskiej polityce. nie żebym liczyła na totalne schamienie elity i tak wątpliwej reputacji naszych wybrańców, ale jakby każdy dał sobie "po razie", oczyściłaby się atmosfera, nie tylko polityczna:). wyglądało to komicznie i ewidentnie świadczyło o braku dojrzałości debaty, ale jedno trzeba przyznać, krewko panowie szaleli.

mówią, że "węzły gordyjskie" czekają na rozplątanie (patrz IPN, ustawa aborcyjna i setki innych dość trudnych tematów). Bronek niczym "pączek na oleju" zaczął pływać w dość wysokiej temperaturze, pytanie czy będzie miał kto go przewrócić na drugą stronę na czas;).

wydarzenia polityczne tego kraju w całkiem przyjemny sposób zaczynają mnie angażować...choć jeszcze nikt, na szczęście, mnie nie agitował na żadną listę.

powoli zaczyna się odliczanie do wielkiej bitwy, zatem byle do 20 czerwca.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

ukochany Lermontow, Żagiel

Żagiel

Белеет парус одинокой
В тумане моря голубом. -
Что ищет он в стране далекой?
Что кинул он в краю родном?

Играют волны, ветер свищет,
И мачта гнется и скрыпит;
Увы! - он счастия не ищет
И не от счастия бежит! -

Под ним струя светлей лазури,
Над ним луч солнца золотой: -
А он, мятежный, просит бури,
Как будто в бурях есть покой!

powroty cz.2 Capri


all mine...

Chodzi i śpiewa na głos od tygodnia

nowa rzeczywistość

budzi się człowiek jak co poniedziałek, pędzi spóźniony do pracy, chwyta cokolwiek do jedzenia i z przykrością stwierdza, że mary senne lubią być jawnie powtarzalne.

Jarosław Kaczyński na prezydenta...dudnią media w porze lunchu. wieczorny dziennik poświęcony w całości sytuacji politycznej i kampanii, która już kwitnie. przypomina mi to te owadożerne kwiaty, śmierdzą, nie mają ładnego wyglądu i pożerają w całości.

nikt inny o niczym innym nie mówi, a wszystkie problemy życia codziennego zdają się być jakby mniej przytłaczające, bo przecież budzi się w niektórych wola walki, rywalizacji.

siedząc tu gdzie siedzę, stwierdzam, że już utworzyły się obozy "nie dla prezydentury Kaczyńskiego" i "pójdę na wybory prezydenckie". jeśli to ma oznaczać 60% frekwencję, proszę bardzo...jeśli nie, to szkoda gadać.

póki żył mój ojciec mówił otwarcie, nie ma nadziei dla tego pokolenia, nie ma świętości, nikt nie wie czym jest możliwość dokonania wyboru, czym jest demokracja. ona pamiętał czasy, kiedy było ciężko i kiedy trzeba było mówić niektóre rzeczy szeptem. zawsze spierałam się z nim o każdy drobiazg. ile bym dała, żeby znów uderzyć w tę debatę i porównać poglądy. przynajmniej ktoś pilnował mojego morale politycznego;-)

z przerażeniem patrzę na 22 kandydatów: Bronek z miną niewinną, który kojarzy mi się wybitnie z pytaniem " jaka to będzie prezydentura", odpowiedź "pomidor", Olechowski...totalnie niezależny , "szczerze oddany" prawdzie o swojej przeszłości, Napieralski, największa pomyłka zszarzałej lewicy, okaleczonej przez katastrofę samolotu i Marek, Marek Jurek, bez słów...

mówią, że to będzie "cicha kampania", medialnie nudna, pozornie merytoryczna, outdoorowo uboga. zobaczymy efekty, czas zrobić rachunek sumienia, żeby potem móc powiedzieć sobie "i z czego tu wybierać, wybrałam mniejsze zło".

nie milkną głosy, jak to prezydent bez pierwszej damy? chyba takie są już losy nowego świata, nie wszystko jest tradycyjne i nie wszystko musi być książkowe.

mam nadzieję, że obudzę się we wtorek i przeczytam coś nowego, coś czego nie wiem, bo polityka stała się już nazbyt przewidywalna, choć wciąż tak samo fascynująca w swojej niewiarygodnej i bezdennej płyciźnie.

niedziela, 25 kwietnia 2010

co w duszy gra...

Kandinsky

Beksiński

Neapol, Capri...powroty


kulki...granulki...

Toczone na setki, kulki z ruletki.
Owalne kształtem, treścią koła warte.
Każda taka sama, od początku do końca wygładzana.
Toczą się milionem, jedna za drugą, niestrudzone.
Przed siebie pędem szaleńczym, póki w łuzę nie wpadną, przeklęte.
Znikną naraz wszystkie, pojedynczo niczym myśli.
Pierwsza, druga, droga długa...

W proszku kulki-rozsypane, wtem wilgocią poskładane.
To granulki, a też kulki, choć nierówne koła wiórki.
Głaszczą nierównością swoją, jedna drugiej jest ostoją.
Tak wpatrzone w siebie łączą, proszek i gładziznę wątłą.
Znikną szybko raz wtłoczone, rozpuściwszy się...szalone...

gdy mi ciebie brak...

Gdy mi Ciebie brak, to myślę na wspak.
To dedukuję inaczej, nawet gdy nie płaczę.

Gdy mi Ciebie brak to serce moje wrak.
To bicie jego marne, samotne, nienachalne.

Gdy mi Ciebie brak, to wszędzie daleko.
To każda droga jak z rozlanej bańki mleko.

Gdy mi Ciebie brak, to cisza bezgłośna wszędzie.
To krzyczę w przepaść, co to będzie!?

Gdy mi Ciebie brak, to ciemność i pustka.
To dolina ciemną przykryta chustą.

Gdy mi Ciebie brak, to lepiej już nie mówić.
To milczeć samej i w ciszy łzy studzić.

Gdy mi Ciebie brak, to zamykam oczy.
To zaplatam z włosów ciemny warkoczyk.

Gdy mi Ciebie brak, to znikam powoli.
To się dzieje samoczynnie, mimo mojej woli…

gdy za bardzo zależy...

gdy za bardzo zależy,
gdy się we wszystko bezkrytycznie wierzy,
gdy nie ma się dystansu,
gdy budzi się z miłości niby-transu.

gdy nie można już żałować,
gdy nie ma co ratować.
gdy brak jest zwykłych rzeczy,
gdy płacz niczemu nie przeczy.

gdy smutek dzień przysłania,
gdy oczy mam smutne jak łania.

gdy wołam w pustkę, ciszę,
gdy już odpowiedzi nie słyszę.

gdy ciebie już nie będzie,
gdzie sama pójdę wszędzie.

gdy znów słońce zaświeci,
gdy pojawią się dzieci,
gdy siebie znów odzyskam,
gdy uśmiech zacznie tryskać,
gdy ranek znów zaświta,
znów powiem, oto ja,
kobieta.

no i się zaczyna "burdel maszyna"

obudziłam się rano zmęczona. śnienie też potrafi być upierdliwe. zrobiłam porządki...z kwiatami na balkonie i dalej mnie nosiło, więc włączyłam program polityczny. obiecałam sobie, że zacznę się bardziej interesować. no i zaczęłam. ruszyły wybory prezydenckie 2010. kandydaci zgłaszają się, wkrótce wielkie zbieranie. podpisów. agitacja, konfrontacja, zakichana demokracja. wewnętrznie rozerwana między być a nie być, postanowiłam, że jak zwykle wypełnię obowiązek obywatelski. przygotuję się do tego solidnie i wybiorę swojego prezydenta i będę z niego dumna, choćby i przez minutę.

wydarzenia ostatnich tygodni zmieniły mnie w dziwną istotę. zaczęłam dociekać skąd pochodzę i po co po ziemi chodzę. czasem dobrze się dowiedzieć czegoś o sobie. znów ciągnie mnie na wschód...załatoje kalco Rasiji. ech... za trzech, jak pech to pech.