...razem z pierwszym śniegiem, poraniona, uboga, skromna - miłość. na słowo, na ucho wypowiedziana, wstydliwa - cicha. zamiast płonąć, zaczęła przygasać pod naporem codzienności, powoli, uginać się niczym gałąź obciążona mokrym śniegiem. nie może się przebić przez zwykłe słowa. nie może zapłonąć ogniem. skulona, niczym zbite zwierzę, jak we wnykach. za dużo słów...
niedziela, 8 grudnia 2013
poniedziałek, 11 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
deszczowo sennie
deszcz o parapet cicho gra, jeszcze ciepło, przyjemnie, choć już ciemno. z każdym dniem nieuchronnie zbliża się zima. dni krótsze, posępniejsze, ludzie przemykają bokami ulicy w ciemnych ubraniach, jak cienie. mnie się już nigdzie nie spieszy, nic nie muszę. rumieńcem na twarzy zaznaczam swoją obecność za dnia, nocą gasnąc w ciszy. nasłuchuję dźwięków innych, niż te, do których przywykłam. rysuję...bo nie piszę, znajduję nowe rozwiązania starych problemów. zbliżam się znów do samej siebie do wnętrza chłonąc wszystko, co jeszcze we mnie nieodgadnione.
każdego dnia inna. sennie.
każdego dnia inna. sennie.
niedziela, 27 października 2013
sobota, 26 października 2013
niedziela, 29 września 2013
przyszła jesień
nawet nie wiem kiedy minął wrzesień. w natłoku spraw, zgubiłam wątek. poniedziałek, wtorek... nagle piątek. dni jakby takie same, chłodniejsze, gwałtownie deszczowe i wietrzne. przypomina mi to okres, kiedy mieszkałam nad morzem, każdy dzień taki sam. walka o słońce, ciszę bez szeleszczących liści, babiego lata. wszechobecny chłód, wszędzie.myślę o tym, że październik powinien być wyjątkowy. zaczęłam nowy rozdział i choć pierwsze jego miesiące nie są udane, to liczę, że reszta roku poukłada się po mojej myśli.
gdzieś w tym całym zgiełku znajduję czas na rodzinę, bliskość, wspomnienia. szukam tych chwil w pamięci, żegnając na dworcu, znikający za zakrętem pociąg. ocieram łzę tęsknoty i mknę przez szare ulice, niewidoczna. rytm miasta wyznacza wszystko, dzień, noc, tykanie zegara zbliża z każdym dniem do końca ścieżki.
kolejne dni mijają jakby szybciej, krótsze chwile odpoczynku, liczenie dni do świąt, które zdają się być całkiem blisko w tym roku. myślę o tym, żeby wyjechać, stąd, od ludzi, pracy, tych wszystkich historii, które nie są moim udziałem. szukam w pamięci miejsc, gdzie było mi dobrze, ludzi, którzy sprawiali, że wciąż się śmiałam.
system 0-1 wyłączyłam. jakbym bardziej odpowiedzialnie szukam wyjść, nowych ścieżek, ludzi. próbuję smakuję by mieć pewność, że to właściwy kierunek. jestem sobą, choć jakby wrażliwsza, spokojniejsza, wyciszona. drażnią mnie ostre dźwięki, szybkość, głośni ludzie, przymus.
liczę na złotą jesień na chwile ze słońcem, na uśmiechniętych ludzi, na odrobinę szczęścia i siebie na końcu tego wszystkiego, szczęśliwą z bukietem stokrotek w dłoni, zanim spadnie śnieg. zanim natura zaśnie.
gdzieś w tym całym zgiełku znajduję czas na rodzinę, bliskość, wspomnienia. szukam tych chwil w pamięci, żegnając na dworcu, znikający za zakrętem pociąg. ocieram łzę tęsknoty i mknę przez szare ulice, niewidoczna. rytm miasta wyznacza wszystko, dzień, noc, tykanie zegara zbliża z każdym dniem do końca ścieżki.
kolejne dni mijają jakby szybciej, krótsze chwile odpoczynku, liczenie dni do świąt, które zdają się być całkiem blisko w tym roku. myślę o tym, żeby wyjechać, stąd, od ludzi, pracy, tych wszystkich historii, które nie są moim udziałem. szukam w pamięci miejsc, gdzie było mi dobrze, ludzi, którzy sprawiali, że wciąż się śmiałam.
system 0-1 wyłączyłam. jakbym bardziej odpowiedzialnie szukam wyjść, nowych ścieżek, ludzi. próbuję smakuję by mieć pewność, że to właściwy kierunek. jestem sobą, choć jakby wrażliwsza, spokojniejsza, wyciszona. drażnią mnie ostre dźwięki, szybkość, głośni ludzie, przymus.
liczę na złotą jesień na chwile ze słońcem, na uśmiechniętych ludzi, na odrobinę szczęścia i siebie na końcu tego wszystkiego, szczęśliwą z bukietem stokrotek w dłoni, zanim spadnie śnieg. zanim natura zaśnie.
niedziela, 8 września 2013
gaśnie niebo
zachodem słońca
gaśnie niebo
ustępując pola nocy
nie zaśnie przyroda
póki słońce
na horyzoncie kroczy
kwiaty płatki
chowają szybko
zasypia ziemia cała
i mysz gdzieś czmychnie
jakby po cichu
w dziurę chowając się mała
kołderką zakrywam
wszystkie zmartwienia
wypędzam myśli natrętne
i nie mam już nic
do powiedzenia
milknę za snu zakrętem
gaśnie niebo
ustępując pola nocy
nie zaśnie przyroda
póki słońce
na horyzoncie kroczy
kwiaty płatki
chowają szybko
zasypia ziemia cała
i mysz gdzieś czmychnie
jakby po cichu
w dziurę chowając się mała
kołderką zakrywam
wszystkie zmartwienia
wypędzam myśli natrętne
i nie mam już nic
do powiedzenia
milknę za snu zakrętem
motyle
z nieba pikują ku ziemi
kolorowe
głaszczą skrzydłami codzienność
przysiadają na chwilę
spłoszone
milknąc gdy pojawia się ciemność
ku rosie lecą radośnie
słońcem
zwabione na wieki
i jeszcze tylko w chwili ulotnej
tracą
ten kolor z powieki
kolorowe
głaszczą skrzydłami codzienność
przysiadają na chwilę
spłoszone
milknąc gdy pojawia się ciemność
ku rosie lecą radośnie
słońcem
zwabione na wieki
i jeszcze tylko w chwili ulotnej
tracą
ten kolor z powieki
jesień
zamykam oczy i myślę o babim lecie, którego w tym roku nie ma. ostatnie ciepłe dni szybko mijają. nie mam jeszcze planu na tę jesień. w głowie mam wciąż ułamki lata, krótkie wspomnienia błogości. czasem zamykam oczy, żeby wrócić do tych chwil, ale już coraz rzadziej.
z telewizora straszy nieunikniony konflikt w Syrii i pohukiwania Putina. nie wróży to niczego dobrego, niestety.
jesień to dla mnie czas rozstrzygnięć, nowego otwarcia, jeszcze 3 tygodnie i wejdę w nowy cykl. liczę, że to będzie owocny czas. czas spełniania marzeń, nowych wiadomości i nowych otwarć.
są lepsze i gorsze dni, oby tych pierwszych było zdecydowanie lepiej tej jesieni.
życzę sobie spełnienia marzeń i samych pozytywnych rozstrzygnięć.
z telewizora straszy nieunikniony konflikt w Syrii i pohukiwania Putina. nie wróży to niczego dobrego, niestety.
jesień to dla mnie czas rozstrzygnięć, nowego otwarcia, jeszcze 3 tygodnie i wejdę w nowy cykl. liczę, że to będzie owocny czas. czas spełniania marzeń, nowych wiadomości i nowych otwarć.
są lepsze i gorsze dni, oby tych pierwszych było zdecydowanie lepiej tej jesieni.
życzę sobie spełnienia marzeń i samych pozytywnych rozstrzygnięć.
niedziela, 21 lipca 2013
smaki lata
lato jest wtedy, kiedy są dojrzałe nektarynki i nie brakuje słodkich czereśni. kiedy słońce muska skórę, kiedy można pić maliniową lemoniadę i cieszyć się burzami. kiedy wszystko jest lżejsze, bardziej śmiałe i flirtowanie sprawia większą przyjemność.
dziś tylko błękitne niebo na głową, żadnych chmur, lekki wiatr. w powietrzu czuć pełnię lata, słychać śpiew ptaków. wszędzie małe dzieci, roześmiane buzie. pod oknami orkiestra dęta, dość ciekawe, osobliwe przeżycie. wesołe miasteczko, wata cukrowa i motyle.
jeszcze chwila, do urodzin, po swoje lato biegnę, rozmarzona - przez las, łąkę pełną kwiatów.
dziś tylko błękitne niebo na głową, żadnych chmur, lekki wiatr. w powietrzu czuć pełnię lata, słychać śpiew ptaków. wszędzie małe dzieci, roześmiane buzie. pod oknami orkiestra dęta, dość ciekawe, osobliwe przeżycie. wesołe miasteczko, wata cukrowa i motyle.
jeszcze chwila, do urodzin, po swoje lato biegnę, rozmarzona - przez las, łąkę pełną kwiatów.
sobota, 20 lipca 2013
puk, puk... kto tam?
między ustawą o uboju rytualnym, sporem, PO czy PIS w sondażach przedwyborczych (wybory samorządowe za rok), a osobistymi tragediami ludzi w zalanych domach na południu kraju, wznoszę kieliszek wina i szukam sensu egzystencji. za każdym razem, kiedy wchodzę w ten charakterystyczny dla siebie stan, w głowie otwieram drzwi. właściwie ktoś do nich puka, a ja odpowiadam: "kto tam"? ...nie czekając na odpowiedź otwieram je. nigdy nie wiedziałam, kto lub co za nimi czeka. czasem było to "Czekanie na Godota", a czasem jakaś mała niespodzianka. za każdym razem jednak miałam ufność, że to będzie coś niezwykłego albo ktoś wyjątkowy. mimo wszystkich minut, jakie spędziłam na rozmyślaniu, za każdym razem z radością nasłuchiwałam tego "puk, puk" ... a moje "kto tam?" czasem wybrzmiewało częściej niż otwierały się drzwi.
nie ma żalu, że pewne drzwi pozostaną już na zawsze zamknięte i nikt już nie zapuka. wciąż jednak liczę na to, że z takim samym entuzjazmem i podnieceniem, graniczącym z pewnością, pobiegnę je otworzyć. wierzę, że to będzie moje ostatnie kto tam... wierzę, że wpuszczę tęczę i uśmiech i niegasnącą nadzieję.
tę myśl poniosę przez mój korytarz energetyczny szybciej niż dźwięk i światło. szeptem póki co, ale dobitnie, by nie zapeszać.
dziś słucham wszystkich dźwięków, patrzę na zmieniające się obrazy i jestem gotowa na przyjęcie wszystkiego co ożywcze, słucham śpiewu ptaków, łapię ułamki sekund niesionych na pajęczynie wspomnień, ale tych dobrych, łagodnych dla pamięci. dziś tylko jestem wyrozumiała, cierpliwa, łagodna, pogodzona ze światem. nie szukam wymówek, realizuję cele, poszukuję siebie niezmiennie całkowitej, skończonej, pełnej w treść. kradnę spojrzenia ukradkiem, ludziom szczęśliwym z miłości. frywolnie rzucam życzenia w chmury, odbijając je od serca ku górze. lekka. czekam na wszystko, mając wszystko do zaoferowania.
dużo słońca. nareszcie.
nie ma żalu, że pewne drzwi pozostaną już na zawsze zamknięte i nikt już nie zapuka. wciąż jednak liczę na to, że z takim samym entuzjazmem i podnieceniem, graniczącym z pewnością, pobiegnę je otworzyć. wierzę, że to będzie moje ostatnie kto tam... wierzę, że wpuszczę tęczę i uśmiech i niegasnącą nadzieję.
tę myśl poniosę przez mój korytarz energetyczny szybciej niż dźwięk i światło. szeptem póki co, ale dobitnie, by nie zapeszać.
dziś słucham wszystkich dźwięków, patrzę na zmieniające się obrazy i jestem gotowa na przyjęcie wszystkiego co ożywcze, słucham śpiewu ptaków, łapię ułamki sekund niesionych na pajęczynie wspomnień, ale tych dobrych, łagodnych dla pamięci. dziś tylko jestem wyrozumiała, cierpliwa, łagodna, pogodzona ze światem. nie szukam wymówek, realizuję cele, poszukuję siebie niezmiennie całkowitej, skończonej, pełnej w treść. kradnę spojrzenia ukradkiem, ludziom szczęśliwym z miłości. frywolnie rzucam życzenia w chmury, odbijając je od serca ku górze. lekka. czekam na wszystko, mając wszystko do zaoferowania.
dużo słońca. nareszcie.
sobota, 13 lipca 2013
czwartek, 13 czerwca 2013
na barykadach szczęścia
Na barykadach szczęścia
Skąpana łez falami
Jak żołnierz z tarczą wiernie
Nie łamać ni zasady
Nie żądać więcej słusznie
By nikt już cierpieć nie miał
Wyleczyć się z milości
Na amen zamknąć temat
W promieniach słońca dzielnie
Jak maksym zasad zastęp
Udzielać się płomiennie
W przemowach swoich zasług
I nie czuć już emocji kaźni
Jak pustelnik zapomnieć głosu
Kiedy przyjdą nas rozliczyć wszystkich
Z miłosnych sumienia donosów
Skąpana łez falami
Jak żołnierz z tarczą wiernie
Nie łamać ni zasady
Nie żądać więcej słusznie
By nikt już cierpieć nie miał
Wyleczyć się z milości
Na amen zamknąć temat
W promieniach słońca dzielnie
Jak maksym zasad zastęp
Udzielać się płomiennie
W przemowach swoich zasług
I nie czuć już emocji kaźni
Jak pustelnik zapomnieć głosu
Kiedy przyjdą nas rozliczyć wszystkich
Z miłosnych sumienia donosów
czwartek, 6 czerwca 2013
insania ex morum defectione
za Prichard'em
"szaleństwo, charakteryzujące się chorobliwym wypaczeniem naturalnych odczuć, uczuć, skłonności, temperamentu, postawy moralnej i naturalnych odruchów, bez zauważalnych zaburzeń wiedzy czy zdolności rozumowania, a zwłaszcza bez obłąkańczych złudzeń czy omamów"
I knew it!
...
"szaleństwo, charakteryzujące się chorobliwym wypaczeniem naturalnych odczuć, uczuć, skłonności, temperamentu, postawy moralnej i naturalnych odruchów, bez zauważalnych zaburzeń wiedzy czy zdolności rozumowania, a zwłaszcza bez obłąkańczych złudzeń czy omamów"
I knew it!
...
bez tytułu 2
myślami błądząc w chmurach
szukając drzwi
do bajek wciąż powracam
nie ufaj mi
nie jestem taka sama
gdzie cieni blask
wciąż głowa rozczochrana
zapytaj wspak
i nie myśl o mnie proszę
zapomnij już
i nie krzycz kiedy wznoszę
litości klucz
a znajdziesz ciszę wszędzie
w nicości takt
i mnie tam pochowaną
radosną tak
szukając drzwi
do bajek wciąż powracam
nie ufaj mi
nie jestem taka sama
gdzie cieni blask
wciąż głowa rozczochrana
zapytaj wspak
i nie myśl o mnie proszę
zapomnij już
i nie krzycz kiedy wznoszę
litości klucz
a znajdziesz ciszę wszędzie
w nicości takt
i mnie tam pochowaną
radosną tak
falami
Na oceanie wspomnień
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
bez tytułu 1
Ostatkiem sił wołam słońce
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
poniedziałek, 27 maja 2013
o tym jak życie mija, przez palce, w mgieniu oka
rzecz dzieje się w dolinie, skąpanej w słońcu samotności, w deszczu nadziei, z horyzontem mglistym. powinnam zacząć od dawno, dawno temu...ale to dzieje się dziś, w tym świecie, po tej stronie lustra.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
piątek, 24 maja 2013
bez odpowiedzi
jak we mgle błądzę
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
niedziela, 7 kwietnia 2013
strach
w życiu boimy się samotności, rozczarowań. co dzieje się, jeśli boimy obu rzeczy tak samo mocno? wtedy zamykają się wszystkie ścieżki, kurczą się możliwości. przecież kto nie podejmuje ryzyka, kto się nie myli, nie może nawet marzyć o zwycięstwie. zacierają się granice między tym co niezbędne do życia, a tym co daje radość. usmiech bądź grymas wyznacza granice tego na co możemy sobie pozwolić. skąd zatem w nas ta cecha wkładania na wagę wszystkiego co istotne i obserwowania, która szala spadnie niżej.
przedtem wszystko było łatwiejsze, szybciej wygłaszałam kategoryczne uwagi, decydowałam o tym co jest dla mnie właściwe. teraz tylko czekam na moment kiedy znów znajdę sposobność na wygłaszanie prawd oczywistych.
czas przestać się bać, kto nie podejmuje działań, ten traci wszystko, ten traci siebie.
ani samotność ani rozczarowania nie są wystarczającym powodem, bym rezygnować z przygód, wyzwań. zatem czas odkurzyć wszystkie mechanizmy, naoliwić i ruszyć przed siebie, w kolejną już podróż.
bilans na zero, ale nie na minus... póki jeszcze leży śnieg, póki można wszystko przygotować. potem już tylko wystarczy chcieć, aż... tylko, tyle.
przedtem wszystko było łatwiejsze, szybciej wygłaszałam kategoryczne uwagi, decydowałam o tym co jest dla mnie właściwe. teraz tylko czekam na moment kiedy znów znajdę sposobność na wygłaszanie prawd oczywistych.
czas przestać się bać, kto nie podejmuje działań, ten traci wszystko, ten traci siebie.
ani samotność ani rozczarowania nie są wystarczającym powodem, bym rezygnować z przygód, wyzwań. zatem czas odkurzyć wszystkie mechanizmy, naoliwić i ruszyć przed siebie, w kolejną już podróż.
bilans na zero, ale nie na minus... póki jeszcze leży śnieg, póki można wszystko przygotować. potem już tylko wystarczy chcieć, aż... tylko, tyle.
sobota, 6 kwietnia 2013
mój przyjaciel
jej serce bije jakby wolniej już
odgłos jakby dudniły o parapet krople deszczu
oczy jakby smutniejsze zgaszone ciut
i ogon merdający w jamniczym uśmiechu
łapki uderzają o twardy grunt
miarowo wybijając tempo kroku
i tylko czas się skurczył dla nas dwóch
i nie widzę już wszystkich wspomnień w mroku
liczymy chwile razem jak bunt
nie mówiąc nic do siebie w duchu
mijają chwile wspólnych nut
jak muzyka raniąc zmysł słuchu
nie wiem ile jeszcze wyliczono nam w punkt
dni takich ja te w bezruchu
mam tylko nadzieję że dobry Bóg
przedłuży nam chwilę w ciepliwości odruchu
odgłos jakby dudniły o parapet krople deszczu
oczy jakby smutniejsze zgaszone ciut
i ogon merdający w jamniczym uśmiechu
łapki uderzają o twardy grunt
miarowo wybijając tempo kroku
i tylko czas się skurczył dla nas dwóch
i nie widzę już wszystkich wspomnień w mroku
liczymy chwile razem jak bunt
nie mówiąc nic do siebie w duchu
mijają chwile wspólnych nut
jak muzyka raniąc zmysł słuchu
nie wiem ile jeszcze wyliczono nam w punkt
dni takich ja te w bezruchu
mam tylko nadzieję że dobry Bóg
przedłuży nam chwilę w ciepliwości odruchu
czwartek, 28 marca 2013
reszta
reszta nie ma znaczenia
bo to nie cud
a symbol istnienia
nie ma po co pytać
świata końcówek chwytać
zębami z bólu zgrzytać
reszta niepotrzebna
jako grzech człowiekowi zbędna
słowem niewypowiedziano sedna
prawd tysiącem myśli
cząstkę świata słowem uściślić
mogąc tylko ułamek życzeń ziścić
prysł czar narodzenia
zamarła na te słowa ziemia
cud naszego istnienia
błogość współdzielenia
współczucia i sumienia
jak ulotność zbawienia
kłaniam się nocy ciemnej
w słowie zaklętej we mnie
pięknie niepojętej sennie
milionem gwiazd nieba rzucam
do reszty temat z teorią skłócam
siebie zatracając pouczam
bo to nie cud
a symbol istnienia
nie ma po co pytać
świata końcówek chwytać
zębami z bólu zgrzytać
reszta niepotrzebna
jako grzech człowiekowi zbędna
słowem niewypowiedziano sedna
prawd tysiącem myśli
cząstkę świata słowem uściślić
mogąc tylko ułamek życzeń ziścić
prysł czar narodzenia
zamarła na te słowa ziemia
cud naszego istnienia
błogość współdzielenia
współczucia i sumienia
jak ulotność zbawienia
kłaniam się nocy ciemnej
w słowie zaklętej we mnie
pięknie niepojętej sennie
milionem gwiazd nieba rzucam
do reszty temat z teorią skłócam
siebie zatracając pouczam
niedziela, 24 marca 2013
grawitacja
ciągnie mnie w dół, na dno, kiedy to ręce mam wyciągnięte wysoko do nieba.
zagarnia każdą jedną rzecz, emocję, którą próbuję zatrzymać przy sobie.
skrzętnie liczy szczegóły, którymi włada, nawet te, których nie widzimy.
dziś patrzę, widzę wszystko, oczami dziecka. małej dziewczynki sprzed lat.
skupiona tak bardzo na tym dniu, kiedy z palmą chodziłam do kościoła.
kiedy ona nie miała takiego znaczenia, nie liczyła się w świadomości.
myśli o wszystkim i o niczym, sens męki pańskiej, głowa ciężka od rozważań.
staram się nie mówić wiele, nie żądać nic, nie pożądać nikogo.
zatapiam się w tym powolnym spadaniu, okruchem życia łapiąc oddech, ostatni.
latam, mimo grawitacji, nie spadam, mimo jej wszechobecnej racji.
dwa światy, na ich skraju ja, uderzenie w nicość, wszystko, bytność.
tylko zachód słońca dzieli te dwa światy, zamykając jej usta.
jestem dziś w środku pusta, jedwabna, zwiewna, w obyciu trudna.
nie wierzę, wierzę tak bardzo, liczę kanony, wersety, takty.
patrzę w dal, wszystko spada, gwałtownie, nagle, runą miasta.
nie ma nadziei, jest wszystko, po chwili cisza zamyka drzwi powolnie.
nie kładę się spać, nie wstaję, nie mogę, wszystko mogę, potrafię.
kradnę chwilę zanim spadnie, wszystko myślą zawładnie, ale ładnie.
masz mnie, w garści, ulotna, latam, bezwiednie chłodna, jak ta zima, wiosną.
pogodna - albo lepiej nie...słotna, jak jesień, samotna, po stokroć zostań.
na progu życia, odrodzona - sprostam, dam się ponieść i zniknę, coś tam.
powstań, leć... albo zostań, leż... w grochy sukienka prosta, uśmiechnij się.
nie bierz poważne, skrajnie czy rozważnie, wszystko chwyta w szpony.
spada świat, niczym grzechem obciążony w otchłań, pustka, zepsucie, lustra.
odbicia ludzi, wciąż się z nimi budzę, półprzytomna w życiu konam.
lecz nie tego dla siebie chcę, odrodzona wzlecieć, ponad grawitację.
siłą siedzieć ponad wszystkich rację, w górę weź mnie, wszędzie znajdę.
nowe życie, cele - póki mogę jeszcze chłonąć, życia tak wiele.
jak gąbka, wcielę w codzienność każde słowo zanim zniknie zagubione.
na nowo szukam przestrzeni, kurczących się tafli światła, słońce.
dodana wartość, skąpana w deszczu płaszczyzna cienka, odbija wszystko.
miękka, kręta, ścieżka, wewnętrzna sprzeczność, uciekaj, przestań.
ulotna jak chwil parę, jak te grzechów wybaczone setki, latam...
daj mi zrozumieć istotę rzeczy, kawałki myśli, jak temu przeczysz.
jak siła magiczna ciągnie wszystko w dół, jak spadają ułamki słów.
głowy strącone do piekieł, myślami...odkupienie grzechów.amen.
zagarnia każdą jedną rzecz, emocję, którą próbuję zatrzymać przy sobie.
skrzętnie liczy szczegóły, którymi włada, nawet te, których nie widzimy.
dziś patrzę, widzę wszystko, oczami dziecka. małej dziewczynki sprzed lat.
skupiona tak bardzo na tym dniu, kiedy z palmą chodziłam do kościoła.
kiedy ona nie miała takiego znaczenia, nie liczyła się w świadomości.
myśli o wszystkim i o niczym, sens męki pańskiej, głowa ciężka od rozważań.
staram się nie mówić wiele, nie żądać nic, nie pożądać nikogo.
zatapiam się w tym powolnym spadaniu, okruchem życia łapiąc oddech, ostatni.
latam, mimo grawitacji, nie spadam, mimo jej wszechobecnej racji.
dwa światy, na ich skraju ja, uderzenie w nicość, wszystko, bytność.
tylko zachód słońca dzieli te dwa światy, zamykając jej usta.
jestem dziś w środku pusta, jedwabna, zwiewna, w obyciu trudna.
nie wierzę, wierzę tak bardzo, liczę kanony, wersety, takty.
patrzę w dal, wszystko spada, gwałtownie, nagle, runą miasta.
nie ma nadziei, jest wszystko, po chwili cisza zamyka drzwi powolnie.
nie kładę się spać, nie wstaję, nie mogę, wszystko mogę, potrafię.
kradnę chwilę zanim spadnie, wszystko myślą zawładnie, ale ładnie.
masz mnie, w garści, ulotna, latam, bezwiednie chłodna, jak ta zima, wiosną.
pogodna - albo lepiej nie...słotna, jak jesień, samotna, po stokroć zostań.
na progu życia, odrodzona - sprostam, dam się ponieść i zniknę, coś tam.
powstań, leć... albo zostań, leż... w grochy sukienka prosta, uśmiechnij się.
nie bierz poważne, skrajnie czy rozważnie, wszystko chwyta w szpony.
spada świat, niczym grzechem obciążony w otchłań, pustka, zepsucie, lustra.
odbicia ludzi, wciąż się z nimi budzę, półprzytomna w życiu konam.
lecz nie tego dla siebie chcę, odrodzona wzlecieć, ponad grawitację.
siłą siedzieć ponad wszystkich rację, w górę weź mnie, wszędzie znajdę.
nowe życie, cele - póki mogę jeszcze chłonąć, życia tak wiele.
jak gąbka, wcielę w codzienność każde słowo zanim zniknie zagubione.
na nowo szukam przestrzeni, kurczących się tafli światła, słońce.
dodana wartość, skąpana w deszczu płaszczyzna cienka, odbija wszystko.
miękka, kręta, ścieżka, wewnętrzna sprzeczność, uciekaj, przestań.
ulotna jak chwil parę, jak te grzechów wybaczone setki, latam...
daj mi zrozumieć istotę rzeczy, kawałki myśli, jak temu przeczysz.
jak siła magiczna ciągnie wszystko w dół, jak spadają ułamki słów.
głowy strącone do piekieł, myślami...odkupienie grzechów.amen.
Wielki Tydzień
dziś niedziela palmowa, XI wiek wraca do łask - na jeden dzień, kiedy to Chrystus zajmuje miejsce w każydm sercu, nawet tym najtwardszym. Sens męki pańskiej, odrodzenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny - amen...
środa, 13 marca 2013
Miserere mei, Deus
Habemus Papam 13/03/2013 Ty jesteś Piotr...
(Psalm 50)
"Miserere mei, Deus, secundum magnam misericordiam tuam.
Et secundum multitudinem miserationum tuarum, dele iniquiatatem meam.
Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Amplius lava me ab iniquitate mea:
et a peccatto meo munda me.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego!
Quoniam iniquitatem meam ego cognosco:
et peccatum meum contra me est semper.
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Tibi soli peccavi, et malum coram te feci:
ut justificeris in sermonibus tuis, et vincas cum judicaris.
Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,
tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie.
Ecce enim in inquitatibus conceptus sum:
et in peccatis concepit me mater mea.
Oto zrodzony jestem w przewinieniu
i w grzechu poczęła mnie matka.
Ecce enim veritatem dilexisti:
incerta et occulta sapientiae tuae manifestasti mihi.
Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajników mądrości.
Asperges me hyssopo, et mundabor:
lavabis me, et super nivem dealbabor.
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Auditui meo dabis gaudium st laetitiam:
et exsultabunt ossa humiliata.
Spraw, bym usłyszał radość i wesele:
niech się radują kości, któreś skruszył!
Averte faciem tuam a peccatis meis:
et omnes iniquitates meas dele.
Odwróć oblicze swe od moich grzechów
i wymaż wszystkie moje przewinienia!
Cor mundum crea in me, Deus:
et spiritum rectum innova in visceribus meis.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
Ne projicias me a facie tua:
et spiritum sanctum tuum ne auferas a me.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego!
Redde mihi laetitiam salutaris tui:
et spiritu principali confirma me.
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ochoczym!
Docebo iniquos vias tuas:
et implii ad te convertentur.
Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich
i nawrócą się do Ciebie grzesznicy.
Libera me de sanguinibus, Deus, Deus salutis meae:
et exsultabit lingua mea justitiam tuam.
Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco:
niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
Domine, labia mea aperies:
et os meum annuntiabit laudem tuam.
Otwórz moje wargi, Panie,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Quoniam si voluisses sacrificium, dedissem utique:
holocaustis non delectaberis.
Ty się bowiem nie radujesz ofiarą
i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.
Sacrificium Deo spiritus contribulatus:
cor contritum, et humiliatum, Deus, non despicies.
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.
Benigne fac, Domine, in bona voluntate tua Sion:
ut aedificentur muri Jerusalem.
Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci:
odbuduj mury Jeruzalem!
Tunc acceptabis sacrificium justitiae, oblantiones, et holocausta:
tunc imponent super altare tuum vitulos.
Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia,
wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu"
(Psalm 50)
"Miserere mei, Deus, secundum magnam misericordiam tuam.
Et secundum multitudinem miserationum tuarum, dele iniquiatatem meam.
Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Amplius lava me ab iniquitate mea:
et a peccatto meo munda me.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego!
Quoniam iniquitatem meam ego cognosco:
et peccatum meum contra me est semper.
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Tibi soli peccavi, et malum coram te feci:
ut justificeris in sermonibus tuis, et vincas cum judicaris.
Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,
tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie.
Ecce enim in inquitatibus conceptus sum:
et in peccatis concepit me mater mea.
Oto zrodzony jestem w przewinieniu
i w grzechu poczęła mnie matka.
Ecce enim veritatem dilexisti:
incerta et occulta sapientiae tuae manifestasti mihi.
Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajników mądrości.
Asperges me hyssopo, et mundabor:
lavabis me, et super nivem dealbabor.
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Auditui meo dabis gaudium st laetitiam:
et exsultabunt ossa humiliata.
Spraw, bym usłyszał radość i wesele:
niech się radują kości, któreś skruszył!
Averte faciem tuam a peccatis meis:
et omnes iniquitates meas dele.
Odwróć oblicze swe od moich grzechów
i wymaż wszystkie moje przewinienia!
Cor mundum crea in me, Deus:
et spiritum rectum innova in visceribus meis.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
Ne projicias me a facie tua:
et spiritum sanctum tuum ne auferas a me.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego!
Redde mihi laetitiam salutaris tui:
et spiritu principali confirma me.
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ochoczym!
Docebo iniquos vias tuas:
et implii ad te convertentur.
Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich
i nawrócą się do Ciebie grzesznicy.
Libera me de sanguinibus, Deus, Deus salutis meae:
et exsultabit lingua mea justitiam tuam.
Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco:
niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
Domine, labia mea aperies:
et os meum annuntiabit laudem tuam.
Otwórz moje wargi, Panie,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Quoniam si voluisses sacrificium, dedissem utique:
holocaustis non delectaberis.
Ty się bowiem nie radujesz ofiarą
i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.
Sacrificium Deo spiritus contribulatus:
cor contritum, et humiliatum, Deus, non despicies.
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.
Benigne fac, Domine, in bona voluntate tua Sion:
ut aedificentur muri Jerusalem.
Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci:
odbuduj mury Jeruzalem!
Tunc acceptabis sacrificium justitiae, oblantiones, et holocausta:
tunc imponent super altare tuum vitulos.
Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary, dary i całopalenia,
wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu"
niedziela, 10 marca 2013
tato...
wracam we wspomnieniach do wspólnych chwil, do tych całkiem długich spacerów i rozmów, do zabaw, do bezstroskich chwil spędzonych, jakby nigdy nie było końca. wracam szukając odpowiedzi, wciąż tej samej z resztą, czy mogłam coś zrobić, żeby to trwało wiecznie...
po tylu latach, teraz już 11tu,wciąż taki żywy obraz w głowie. jakbym wczoraj zasnęła i wcale nie spała. wyobraźnia widzi więcej, mocniej, bardziej.
tato...
tak tęsknię, tato...
do perkusji, dłoni pachnących tytoniem, piegów na plecach i czarnej czupryny. do granatowych łagodnych oczu, do ciepłego głosu, do tych chwil, kiedy razem tworzyliśmy nasze małe historie.
wszystko mi jedno dzisiaj, gdzie jestem, bo jesteś zawsze gdzieś blisko...mimo wszystko.
tato...
pada śnieg znów, choć wiosna w sercu.
po tylu latach, teraz już 11tu,wciąż taki żywy obraz w głowie. jakbym wczoraj zasnęła i wcale nie spała. wyobraźnia widzi więcej, mocniej, bardziej.
tato...
tak tęsknię, tato...
do perkusji, dłoni pachnących tytoniem, piegów na plecach i czarnej czupryny. do granatowych łagodnych oczu, do ciepłego głosu, do tych chwil, kiedy razem tworzyliśmy nasze małe historie.
wszystko mi jedno dzisiaj, gdzie jestem, bo jesteś zawsze gdzieś blisko...mimo wszystko.
tato...
pada śnieg znów, choć wiosna w sercu.
niedziela, 3 marca 2013
my pokolenie
my pokolenie ruchomych schodów
zachodów słońca i jego wschodów
tuneli ciemnych
myśli niepewnych
grzechów śmiertelnych
ludzi niewiernych
snów utraconych
dusz umartwionych
ciał poniżonych
gardeł wulgarnych
dotyków marnych
gestów gremialnych
czystości sumienia
złości istnienia
ostatniego tchnienia
chwili zapomnienia
zachodów słońca i jego wschodów
tuneli ciemnych
myśli niepewnych
grzechów śmiertelnych
ludzi niewiernych
snów utraconych
dusz umartwionych
ciał poniżonych
gardeł wulgarnych
dotyków marnych
gestów gremialnych
czystości sumienia
złości istnienia
ostatniego tchnienia
chwili zapomnienia
niedziela, 24 lutego 2013
bajki z tysiąca i jednej kawy
Przychodzi człowiek do człowieka, a ten mu wzrokiem na dzień dobry ucieka.
wiosna
w sercu wiosna
gra słów radosna
kocham
sosna
szyszek garść
sprostam
wiecznie
przeszłość mroczna
och tam
postaw
na mojej drodze
chodzę
grodzę
w głowie myśli
słodzę
herbatę
w drodze
boże
grożę
sobie samej
morze
fale
w oddali
gładzę
wiosnę
w sercu
osadzę
gra słów radosna
kocham
sosna
szyszek garść
sprostam
wiecznie
przeszłość mroczna
och tam
postaw
na mojej drodze
chodzę
grodzę
w głowie myśli
słodzę
herbatę
w drodze
boże
grożę
sobie samej
morze
fale
w oddali
gładzę
wiosnę
w sercu
osadzę
sobota, 23 lutego 2013
na końcu tęczy
Będę tylko Twoja
Uśmiechnięta
Będę miała sukienkę w kwiaty
I kwiat we włosach
Będę jadła Ci z ręki
Poziomki, truskawki, wisienki
A Ty będziesz gładził mnie po włosach
Po wszystkich ciała tajemniczych skosach
Będziesz się uśmiechał szelmowsko
Będziesz zawsze gdy o to poproszę
Tak wieki całe trwajmy razem
Aż nas na końcu tęczy znajdą
Uśmiechnięta
Będę miała sukienkę w kwiaty
I kwiat we włosach
Będę jadła Ci z ręki
Poziomki, truskawki, wisienki
A Ty będziesz gładził mnie po włosach
Po wszystkich ciała tajemniczych skosach
Będziesz się uśmiechał szelmowsko
Będziesz zawsze gdy o to poproszę
Tak wieki całe trwajmy razem
Aż nas na końcu tęczy znajdą
sobota, 16 lutego 2013
wrócić do dzieciństwa
wracam w myślach do dzieciństwa, czasu kiedy wszystko było po prostu dane. kiedy nie musiałam myśleć o niczym trudnym. chwytam te chwile niczym siatką, nie chcąc zgubić żadnej. upojne wspomnienia, niczym łąki kwiecistej kolory w mojej głowie błądzą. szaleństwo wiatru we włosach, myśli wolnych i dotyku płatków delikatnie wplecionych w palce. motyle, żuki, światło przez pryzmat kropel rosy rzucone z rozmysłem. cienie wśród traw i całe rumianków polany. chmury po niebie ganiam beztrosko, nie robiąc sobie z tego nic.
ile to lat minęło odkąd czułam tę wolność, odkąd byłam jej częścią. ile musi minąć, bym potrafiła znów wrócić do tych obrazów. słowa, słowa, słowa...słów pełna głowa. kolorowa wyobraźni mowa, zgubiona szczęścia podkowa. w sercu na dnie te chwile schowam.
ile to lat minęło odkąd czułam tę wolność, odkąd byłam jej częścią. ile musi minąć, bym potrafiła znów wrócić do tych obrazów. słowa, słowa, słowa...słów pełna głowa. kolorowa wyobraźni mowa, zgubiona szczęścia podkowa. w sercu na dnie te chwile schowam.
niedziela, 20 stycznia 2013
miłość...
...lista niedokończonych spraw, zbiór pożądanych cech partnera, z czasem wszystko kurczy się jak bluzka wrzucona do pralki na zbyt wysoką temperaturę. to co zostaje nie jest listą, nie jest nawet punktem. staje się pragnieniem, niedoścignionym marzeniem, a potem już tylko snem, który chce się śnić codziennie.
w ułamkach rzeczywistości szuka się tych śladów, mikrowłókien, które można chwycić, gdy nic innego już nie istnieje. w przestrzeni panuje ta charakterystyczna gęsta atmosfera wyczekiwania na coś nieoczekiwanego, ale zarazem upragnionego.
miłość, stan upojenia, wszechobecna tęcza, skrawki rzeczywistości docierają raz po raz, tam gdzie jeszcze tkwi świadomość.
brunet czy blondyn, oczy błękitne, czy duże dłonie, wrażliwość, ujmujący uśmiech... czym są kiedy każdy dzień i noc zaczyna się i kończy tak samo.
jak szybko rezygnujemy z naszych list, wymagań, jak szybko pokorniejemy w obliczu samotności. jak trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, by po czasie szukać tych wszystkich prawd.
jestem tutaj, niezmiennie, choć może powinnam ruszyć w podróż. mentalnie gotowa, ale moje serce wciąż gdzieś daleko stąd.
nie szukam drzwi by je otworzyć, nie szukam już myśli skrywanych, nie zadaję pytań.
wiem, że kiedy przyjdzie, reszta zniknie. niepewność ustąpi miejsca szaleństwu. choć raz zwariować, nie słyszeć, a słuchać.
zima, lód, wiatr, śnieg, póki co wsteczny bieg. wiosną przyjdzie czas na wszystko, nawet na miłość.
w ułamkach rzeczywistości szuka się tych śladów, mikrowłókien, które można chwycić, gdy nic innego już nie istnieje. w przestrzeni panuje ta charakterystyczna gęsta atmosfera wyczekiwania na coś nieoczekiwanego, ale zarazem upragnionego.
miłość, stan upojenia, wszechobecna tęcza, skrawki rzeczywistości docierają raz po raz, tam gdzie jeszcze tkwi świadomość.
brunet czy blondyn, oczy błękitne, czy duże dłonie, wrażliwość, ujmujący uśmiech... czym są kiedy każdy dzień i noc zaczyna się i kończy tak samo.
jak szybko rezygnujemy z naszych list, wymagań, jak szybko pokorniejemy w obliczu samotności. jak trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, by po czasie szukać tych wszystkich prawd.
jestem tutaj, niezmiennie, choć może powinnam ruszyć w podróż. mentalnie gotowa, ale moje serce wciąż gdzieś daleko stąd.
nie szukam drzwi by je otworzyć, nie szukam już myśli skrywanych, nie zadaję pytań.
wiem, że kiedy przyjdzie, reszta zniknie. niepewność ustąpi miejsca szaleństwu. choć raz zwariować, nie słyszeć, a słuchać.
zima, lód, wiatr, śnieg, póki co wsteczny bieg. wiosną przyjdzie czas na wszystko, nawet na miłość.
czwartek, 3 stycznia 2013
2013
Przyszedł Nowy Rok, ten szczęśliwszy, prostszy, obiecujący. Na zewnątrz jakby wiosna, zniknął śnieg, pojawił się w zamian ciepły deszcz, wiatr i ta niepewność, co przyniesie ten rok.
Wkrótce pociąg, którym jadę - zmieni tor. Nie wysiadam, zostaję.
Uśmiecham się do siebie z nadzieją, spokojna.
Szczęśliwego Nowego Roku...
Wkrótce pociąg, którym jadę - zmieni tor. Nie wysiadam, zostaję.
Uśmiecham się do siebie z nadzieją, spokojna.
Szczęśliwego Nowego Roku...
Subskrybuj:
Posty (Atom)