i goni człowiek własny cień, za miłością lata. i traci w oczach przyjaźń, cel i nie może pustki załatać. i dają ci tysiące rad i krążą niczym sępy. i wszędzie tylko słychać gwar, ludzi wśibskich, wstrętnych.
po trochu znikam z każdym dniem i chować się już nie chcę. nie będzie pytań ani wad nie znajdziesz mnie już wszędzie. we śnie stracona, pytań sto, oddalam się codziennie. i jeszcze tylko frunę w górę lot, minionych chwil łaknienie.
tęsknota wielka, sercu mdła i oczom niegodziwa. i jeszcze tylko jestem ja, samotnia uporczywa.
ciąg dalszy nastąpi
sobota, 27 września 2014
środa, 17 września 2014
szczęście
czy będziemy jeszcze szczęśliwi?
czy będziemy siedzieć na murku jak dzieci?
nie pytaj mnie gdzie jestem ani co robię
nie pytaj kiedy wrócę znowu
do domu czas mi wracać
do lasu wśród jaskółek i jeży
do wiatru piasku i soli
do fal niepokornych zielonych
nie będzie już świateł miasta
latarni i ruchu tramwajów
wracam każdego dnia dalej i dalej
po szczęście na końcu drogi
czy będziemy siedzieć na murku jak dzieci?
nie pytaj mnie gdzie jestem ani co robię
nie pytaj kiedy wrócę znowu
do domu czas mi wracać
do lasu wśród jaskółek i jeży
do wiatru piasku i soli
do fal niepokornych zielonych
nie będzie już świateł miasta
latarni i ruchu tramwajów
wracam każdego dnia dalej i dalej
po szczęście na końcu drogi
niedziela, 14 września 2014
czwartek, 11 września 2014
My eyes
When I look outside
There's no more clouds
No flowers no memories to hide
When I turn the music on
There's no new words
I left all alone
And there's is only
One thing I can pretend
Like no other world exists
In the end...
środa, 10 września 2014
jestem...
jestem cieniem człowieka, którym byłam dawniej, namiastką beztroskiego dziecka, które wciąż drzemie w środku.
jestem kawałkiem przestrzeni, ciasnej, ciemnej płaszczyzny, kurzem wśród niepotrzebnych przedmiotów z przeszłości.
przyglądam się światłu z daleka, niepewna. jeszcze nie wiem, w którą stronę iść ani komu zaufać.
tak z dnia na dzień znikam powoli, po kawałku, jak wspomnienie minionego lata, jak łza uroniona ukradkiem.
jestem kawałkiem przestrzeni, ciasnej, ciemnej płaszczyzny, kurzem wśród niepotrzebnych przedmiotów z przeszłości.
przyglądam się światłu z daleka, niepewna. jeszcze nie wiem, w którą stronę iść ani komu zaufać.
tak z dnia na dzień znikam powoli, po kawałku, jak wspomnienie minionego lata, jak łza uroniona ukradkiem.
poniedziałek, 8 września 2014
znikam do nieba
motyle w mojej głowie
słuchaj bo nic nie powiem
słonie na niebie
szukam tam także Ciebie
zgubiłam klucze
drzwi szukam głupcze
sztuka raz zagrana
obejrzyj ją sama
liście na wietrze
powiedz mi coś jeszcze
milknij gdy trzeba
znikam do nieba
słuchaj bo nic nie powiem
słonie na niebie
szukam tam także Ciebie
zgubiłam klucze
drzwi szukam głupcze
sztuka raz zagrana
obejrzyj ją sama
liście na wietrze
powiedz mi coś jeszcze
milknij gdy trzeba
znikam do nieba
wspomnienie
i jeszczę tylko tę jedną myśl zostaw
pielęgnuj wspomnienie ranka
jak najcudowniejsza losu wybranka
oblubienica kochanka
i jeszcze dotyk rozstrząsaj w sobie
hołub niczy najdroższą ozdobę
jak skarb w świecie pożądany
jak brylant przez niego ukochany
i słowa schowaj w sobie całe wieki
niech kiełkują niczym zboża łany
przecież jest w tobie tak zakochany
miłością na pół złamany
pielęgnuj wspomnienie ranka
jak najcudowniejsza losu wybranka
oblubienica kochanka
i jeszcze dotyk rozstrząsaj w sobie
hołub niczy najdroższą ozdobę
jak skarb w świecie pożądany
jak brylant przez niego ukochany
i słowa schowaj w sobie całe wieki
niech kiełkują niczym zboża łany
przecież jest w tobie tak zakochany
miłością na pół złamany
oni
trudna to była miłość
był przy niej gdy jej nie było
a ona tkwiła w ciszy
gdy na nią liczył
tym razem ona wołała
on zniknął bez słowa
do rana
leżała sama ranna
serce krwawi jeszcze
z samotności cierpi
on sam jej już nie usłyszy
ona zniknęła w ciszy
był przy niej gdy jej nie było
a ona tkwiła w ciszy
gdy na nią liczył
tym razem ona wołała
on zniknął bez słowa
do rana
leżała sama ranna
serce krwawi jeszcze
z samotności cierpi
on sam jej już nie usłyszy
ona zniknęła w ciszy
szczęście
jednostki szczęścia
pytam o dawkę
recepta jedna
będziesz mieć czkawkę
życiem oddychaj
póki pierś młoda
ze szczęścia konaj
do gwiazd wołaj
pytam o dawkę
recepta jedna
będziesz mieć czkawkę
życiem oddychaj
póki pierś młoda
ze szczęścia konaj
do gwiazd wołaj
koniec
krwawa nocy przynieś kocyk
krocz w ciszy puszczyk milczy
krzyki słyszę wdzierają się we mnie
w myślach milczę skrycie wycie
jak wilki złe sny polują nocą
tropy gubią na wiecznej polanie
łzami zlane przestrzenie całe
łapię oddech od niechcenia
puszczam pętlę raz na zawsze
jeszcze resztką sił walczę
i nagle zamykam oczy
odchodzę sama oddana
krocz w ciszy puszczyk milczy
krzyki słyszę wdzierają się we mnie
w myślach milczę skrycie wycie
jak wilki złe sny polują nocą
tropy gubią na wiecznej polanie
łzami zlane przestrzenie całe
łapię oddech od niechcenia
puszczam pętlę raz na zawsze
jeszcze resztką sił walczę
i nagle zamykam oczy
odchodzę sama oddana
niedziela, 7 września 2014
poniedziałek, 1 września 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)