Na barykadach szczęścia
Skąpana łez falami
Jak żołnierz z tarczą wiernie
Nie łamać ni zasady
Nie żądać więcej słusznie
By nikt już cierpieć nie miał
Wyleczyć się z milości
Na amen zamknąć temat
W promieniach słońca dzielnie
Jak maksym zasad zastęp
Udzielać się płomiennie
W przemowach swoich zasług
I nie czuć już emocji kaźni
Jak pustelnik zapomnieć głosu
Kiedy przyjdą nas rozliczyć wszystkich
Z miłosnych sumienia donosów
czwartek, 13 czerwca 2013
czwartek, 6 czerwca 2013
insania ex morum defectione
za Prichard'em
"szaleństwo, charakteryzujące się chorobliwym wypaczeniem naturalnych odczuć, uczuć, skłonności, temperamentu, postawy moralnej i naturalnych odruchów, bez zauważalnych zaburzeń wiedzy czy zdolności rozumowania, a zwłaszcza bez obłąkańczych złudzeń czy omamów"
I knew it!
...
"szaleństwo, charakteryzujące się chorobliwym wypaczeniem naturalnych odczuć, uczuć, skłonności, temperamentu, postawy moralnej i naturalnych odruchów, bez zauważalnych zaburzeń wiedzy czy zdolności rozumowania, a zwłaszcza bez obłąkańczych złudzeń czy omamów"
I knew it!
...
bez tytułu 2
myślami błądząc w chmurach
szukając drzwi
do bajek wciąż powracam
nie ufaj mi
nie jestem taka sama
gdzie cieni blask
wciąż głowa rozczochrana
zapytaj wspak
i nie myśl o mnie proszę
zapomnij już
i nie krzycz kiedy wznoszę
litości klucz
a znajdziesz ciszę wszędzie
w nicości takt
i mnie tam pochowaną
radosną tak
szukając drzwi
do bajek wciąż powracam
nie ufaj mi
nie jestem taka sama
gdzie cieni blask
wciąż głowa rozczochrana
zapytaj wspak
i nie myśl o mnie proszę
zapomnij już
i nie krzycz kiedy wznoszę
litości klucz
a znajdziesz ciszę wszędzie
w nicości takt
i mnie tam pochowaną
radosną tak
falami
Na oceanie wspomnień
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
bez tytułu 1
Ostatkiem sił wołam słońce
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
poniedziałek, 27 maja 2013
o tym jak życie mija, przez palce, w mgieniu oka
rzecz dzieje się w dolinie, skąpanej w słońcu samotności, w deszczu nadziei, z horyzontem mglistym. powinnam zacząć od dawno, dawno temu...ale to dzieje się dziś, w tym świecie, po tej stronie lustra.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
piątek, 24 maja 2013
bez odpowiedzi
jak we mgle błądzę
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
Subskrybuj:
Posty (Atom)