wtorek, 2 sierpnia 2011

w związku ze związkiem, którego nie ma...

...postanawiam coś wyjaśnić, bo jak patrzę do lustra, to oczom nie wierzę...

każda sytuacja ma swoje drugie dno. czasem jednak okazuje się, że to drugie dno, wychodzi na pierwszy plan, może niechcący, a może obezwładnąwszy nasze synapsy, rozłazi się leniwie, stwarzając, że to co było czymś z gruntu prostym, staje się dość skomplikowane.

hmm...w związku z tym, że związki logiczne, bywają przewrotne, a związku może pozornie nie być - zachodzi związek, tudzież podejrzenie, że skoro związku nie ma, to logika nakazuje nie łączyć pewnych faktów, a co za tym idzie, brak związku nie wyklucza możliwości połączenia faktów w całość.

dalej więc mamy związek przyczynowo-skutkowy, między brakiem związku ze związkiem, a wiązką łączeń, które jak pajęczyna trzymają wszystko w jednym zbiorze, istnieje jeszcze tzw. próżnia, czysta przestrzeń, w której wszystko jak wolne elektrony, fruwa sobie, odbija od ścianek zbioru i dalej wędruje, w pozornie nieokreślonym kierunku.

którędy zatem podążać, skoro nie ma związku?

którą z dróg nie wybiorę, będą straty... a zatem wniosek jest jeden, znaleźć związek.

budowanie modeli ze wszystkiego, dla uzyskania efektu uproszczenia przestrzeni otaczającej, było kiedyś zabawne, teraz z wiekiem stało się dość trudne, może przestrzeń się skurczyła na tyle, że nie ma co jej upraszczać...

muszę to przemyśleć...z ołówkiem w ręku. dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz