myślami błądząc w chmurach
szukając drzwi
do bajek wciąż powracam
nie ufaj mi
nie jestem taka sama
gdzie cieni blask
wciąż głowa rozczochrana
zapytaj wspak
i nie myśl o mnie proszę
zapomnij już
i nie krzycz kiedy wznoszę
litości klucz
a znajdziesz ciszę wszędzie
w nicości takt
i mnie tam pochowaną
radosną tak
czwartek, 6 czerwca 2013
falami
Na oceanie wspomnień
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
Na morzu łask
Jak topielica płynę
Kochanka fal
Niesiona wiatrem żagli
Burzowy szept
Tonąca wciąż od wzruszeń
Tratwami łez
Po horyzontu zdarzeń
Setkami słów
Na nowo huraganem
Popłynę znów
W bezkresne dale
Miliona fal
W zakątki najdalsze
Niczym mewy żal
Po wszystkie żagle świata
Gdzie przygód mórz
Na wyobraźni latam
Te setki burz
Ku tęczy kolorowej
Na wstędze nieba
Gdzie gwiazd iskrzących trylion
Pożegna czas
bez tytułu 1
Ostatkiem sił wołam słońce
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
Kaganiec chmur założony
Jeszcze tylko chwila ulotna we mgle
Jak ptak uleci zalotnie
Weź mnie wtedy za rękę
Poprowadź ścieżką z gwiazd
Niech świat stanie otworem
Złapana w sieć słów ostatni raz
poniedziałek, 27 maja 2013
o tym jak życie mija, przez palce, w mgieniu oka
rzecz dzieje się w dolinie, skąpanej w słońcu samotności, w deszczu nadziei, z horyzontem mglistym. powinnam zacząć od dawno, dawno temu...ale to dzieje się dziś, w tym świecie, po tej stronie lustra.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
mała dziewczynka idzie doliną z wiaderkiem pełnym tęczy. i wylewa się tęcza z wiaderka, nagle, marzenia jak bańka mydlana pękają. próbuje jeszcze zbierać pełnymi garściami swoje szczęście, ale wszystko ucieka między palcami, w mgnieniu oka.
usiadła na chwilę, próbując zebrać myśli, ale wszystko co zostało to kolory tęczy na dłoniach, reszta zniknęła, bezpowrotnie.
dziewczynka wzięła wiaderko, żeby wrócić do studni po nową tęczę. wiedziała, że czeka ją daleka droga z powrotem i choć była już, jak się wydawało u kresu podróży, musiała wrócić.
obejrzała się za siebie ostatni raz, oddalając przyszłość o te kilka kroków, i zawróciła po swoje szczęście...znowu.
piątek, 24 maja 2013
bez odpowiedzi
jak we mgle błądzę
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
rozkojarzona
bez odpowiedzi
w samotności konam
bezsilna
ucinam pytania
wciąż gdzieś sama
dramat
w ciszy
szukam ścieżki jasnej
w mgieniu oka
gasnę
we łzach tonąc
znikam
donikąd
ucieczka dzika
niedziela, 7 kwietnia 2013
strach
w życiu boimy się samotności, rozczarowań. co dzieje się, jeśli boimy obu rzeczy tak samo mocno? wtedy zamykają się wszystkie ścieżki, kurczą się możliwości. przecież kto nie podejmuje ryzyka, kto się nie myli, nie może nawet marzyć o zwycięstwie. zacierają się granice między tym co niezbędne do życia, a tym co daje radość. usmiech bądź grymas wyznacza granice tego na co możemy sobie pozwolić. skąd zatem w nas ta cecha wkładania na wagę wszystkiego co istotne i obserwowania, która szala spadnie niżej.
przedtem wszystko było łatwiejsze, szybciej wygłaszałam kategoryczne uwagi, decydowałam o tym co jest dla mnie właściwe. teraz tylko czekam na moment kiedy znów znajdę sposobność na wygłaszanie prawd oczywistych.
czas przestać się bać, kto nie podejmuje działań, ten traci wszystko, ten traci siebie.
ani samotność ani rozczarowania nie są wystarczającym powodem, bym rezygnować z przygód, wyzwań. zatem czas odkurzyć wszystkie mechanizmy, naoliwić i ruszyć przed siebie, w kolejną już podróż.
bilans na zero, ale nie na minus... póki jeszcze leży śnieg, póki można wszystko przygotować. potem już tylko wystarczy chcieć, aż... tylko, tyle.
przedtem wszystko było łatwiejsze, szybciej wygłaszałam kategoryczne uwagi, decydowałam o tym co jest dla mnie właściwe. teraz tylko czekam na moment kiedy znów znajdę sposobność na wygłaszanie prawd oczywistych.
czas przestać się bać, kto nie podejmuje działań, ten traci wszystko, ten traci siebie.
ani samotność ani rozczarowania nie są wystarczającym powodem, bym rezygnować z przygód, wyzwań. zatem czas odkurzyć wszystkie mechanizmy, naoliwić i ruszyć przed siebie, w kolejną już podróż.
bilans na zero, ale nie na minus... póki jeszcze leży śnieg, póki można wszystko przygotować. potem już tylko wystarczy chcieć, aż... tylko, tyle.
sobota, 6 kwietnia 2013
mój przyjaciel
jej serce bije jakby wolniej już
odgłos jakby dudniły o parapet krople deszczu
oczy jakby smutniejsze zgaszone ciut
i ogon merdający w jamniczym uśmiechu
łapki uderzają o twardy grunt
miarowo wybijając tempo kroku
i tylko czas się skurczył dla nas dwóch
i nie widzę już wszystkich wspomnień w mroku
liczymy chwile razem jak bunt
nie mówiąc nic do siebie w duchu
mijają chwile wspólnych nut
jak muzyka raniąc zmysł słuchu
nie wiem ile jeszcze wyliczono nam w punkt
dni takich ja te w bezruchu
mam tylko nadzieję że dobry Bóg
przedłuży nam chwilę w ciepliwości odruchu
odgłos jakby dudniły o parapet krople deszczu
oczy jakby smutniejsze zgaszone ciut
i ogon merdający w jamniczym uśmiechu
łapki uderzają o twardy grunt
miarowo wybijając tempo kroku
i tylko czas się skurczył dla nas dwóch
i nie widzę już wszystkich wspomnień w mroku
liczymy chwile razem jak bunt
nie mówiąc nic do siebie w duchu
mijają chwile wspólnych nut
jak muzyka raniąc zmysł słuchu
nie wiem ile jeszcze wyliczono nam w punkt
dni takich ja te w bezruchu
mam tylko nadzieję że dobry Bóg
przedłuży nam chwilę w ciepliwości odruchu
Subskrybuj:
Posty (Atom)