poniedziałek, 8 września 2014

znikam do nieba

motyle w mojej głowie
słuchaj bo nic nie powiem

słonie na niebie
szukam tam także Ciebie

zgubiłam klucze
drzwi szukam głupcze

sztuka raz zagrana
obejrzyj ją sama

liście na wietrze
powiedz mi coś jeszcze

milknij gdy trzeba
znikam do nieba

wspomnienie

i jeszczę tylko tę jedną myśl zostaw
pielęgnuj wspomnienie ranka
jak najcudowniejsza losu wybranka
oblubienica kochanka

i jeszcze dotyk rozstrząsaj w sobie
hołub niczy najdroższą ozdobę
jak skarb w świecie pożądany
jak brylant przez niego ukochany

i słowa schowaj w sobie całe wieki
niech kiełkują niczym zboża łany
przecież jest w tobie tak zakochany
miłością na pół złamany

oni

trudna to była miłość
był przy niej gdy jej nie było
a ona tkwiła w ciszy
gdy na nią liczył

tym razem ona wołała
on zniknął bez słowa
do rana
leżała sama ranna

serce krwawi jeszcze
z samotności cierpi
on sam jej już nie usłyszy
ona zniknęła w ciszy

szczęście

jednostki szczęścia
pytam o dawkę
recepta jedna
będziesz mieć czkawkę

życiem oddychaj
póki pierś młoda
ze szczęścia konaj
do gwiazd wołaj

koniec

krwawa nocy przynieś kocyk
krocz w ciszy puszczyk milczy

krzyki słyszę wdzierają się we mnie
w myślach milczę skrycie wycie

jak wilki złe sny polują nocą
tropy gubią na wiecznej polanie

łzami zlane przestrzenie całe
łapię oddech od niechcenia

puszczam pętlę raz na zawsze
jeszcze resztką sił walczę

i nagle zamykam oczy
odchodzę sama oddana

niedziela, 7 września 2014

the end

this is the end... beautiful end, my friend...

poniedziałek, 1 września 2014