poniedziałek, 27 lipca 2015

Kiedy jest miłość..

Gdzie oparcia nigdy dość...w żalu pokłony składam słońcu.
Gdzie ramię mocne otacza ciało tkliwe. Słaba, idealistka, na jego dłoni kładę swoją.
Ośmielam się marzyć, niepokorna.
Wtulona zasypiam co noc, budząc się z płaczem nad ranem.
Póki błękitu oczu nie zobaczę za woalem mgły porannej. Konam co noc i rodzę się jak rosa w trawie.
Wybranka księżyca ukołysana słowami pięknymi.
W szczęściu nie podobna sobie.
Miłość moje jedyne imię i wspólny mianownik wszystkich nieszczęść tego świata.
Jak karta biała zapełniam się obietnicą lepszego jutra. Zamykam oczy na dziś. Prawda okrutna.



...aż wyrosną ci skrzydła...

“(…) Ty zasługujesz na dużo więcej - na kogoś, kto będzie Cię kochał w każdej sekundzie Twojego życia, kto będzie myślał o Tobie nieustannie, zastanawiając się, co w tej chwili robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze. Potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci spełniać marzenia i kto ochroni Cię przed tym, czego się obawiasz. Powinnaś mieć u swego boku kogoś, kto będzie traktował Cię z szacunkiem i kochał w Tobie wszystko, a zwłaszcza Twoje wady. Zasługujesz na życie z kimś, kto sprawi, że poczujesz się szczęśliwa, tak szczęśliwa, że wyrosną Ci skrzydła.”

— Cecelia Ahern

czwartek, 2 lipca 2015

Koniec

W glinianej misce chowam łzy
Wypłakać zdążyłam galony
Wylało się serce na rozum zły
Ten etap życia skończony

czwartek, 4 czerwca 2015

Świetlicki na dzień dobry

"Wcale się nie pokłócili, ona po prostu po kilku tygodniach spojrzała trzeźwym okiem na to mieszkanie, którego się nie da posprzątać, na tego mężczyznę, którego się nie da ocalić (...)
I tyle. I spakowała się. I wyszła".
— M. Świetlicki

wtorek, 2 czerwca 2015

tęsknota

za tym że dotknie dłonią łaskawą
słowem obdzieli hojnie
że przyjdzie niczym deszcz ciepły latem
stanie i spojrzy na mnie

za tym że złapie myśli zgubione
słowa płochliwe okiełzna
i niczym rycerz na białym koniu
uchwyci tęsknoty mej ciężar

poniedziałek, 25 maja 2015

raz dwa trzy Baba Jaga patrzy

...no i wypatrzyła prezydenta Dudę, przyszykowanego już jako piękny pionek na jesienne wybory parlamentarne, w których PIS wystawi szanownego Jarosława K. na swojego premiera. i to będzie naprawdę straszne, a ma szansę zaistnieć w rzeczywistości i nie tylko wirtualnej. większość popija teraz spokojnie kawę, bo realna władza zacznie się na jesieni, więc póki co wakacje będą spokojne. każdy z nas jest tu gdzie jest, nie zmieniła się jego pozycja ani stan posiadania. ci, co mieli emigrować zostaną, pokrzyczeli i to by było na tyle. a teraz będziemy się przyglądać, rękoma, słowom, czynom. byle do następnych wyborów, kiedy to wolni w wolnej Polsce znów wybierzemy, to co dyktuje nam sumienie skute w okowy obietnic. amen.

piątek, 22 maja 2015

prezydent idzie

i będą wybierać w niedzielę między śpiącym Bronkiem i nagłym atakiem Dudy. drugi raz, bo za pierwszym nie wyszło. rzadko zajmuje mnie polityka, zwłaszcza na szczeblu tak wysokim, ale tym razem, krew mnie zalewa, jak pewnie i połowę Polaków z rozdwojeniem jaźni, stojących w rozkroku. komu się nogi rozjadą szybciej, będzie wiadomo w poniedziałek, gdyż naród podzielony, jak nigdy przedtem - będzie szczuł, gwałcił słowem i czynem, każdego kto nie bierze udziału w tym cyrku, zwanego szumnie polskością. kimże jestem, jeśli nie głosuję, jak inni, zintegrowani w łańcuchu kłamstw. ignorantem jestem, historycznym, patriotycznym, społecznym, mentalnym leniem. pokoleniem, które wyrosło na kłamstwie, i karmione nim przez lata zwraca, to co dostawało dożylnie. uporczywie walczę o wolność, swoją, inna mnie nie interesuje. kraju już dawno został zniewolony i sprzedany, rozkradziony i nie zmieni tego ani śpiący Bronek ani Duda, twór sztuczny, klasycznie nadęty. smutek mnie ogarnia, ale tylko przez chwilę, bo we wtorek, wszystko wróci do normy. normy tego kraju, bylejakości, próżniactwa. i nikogo nikt z tego nie rozliczy, bo i po co.