sobota, 14 kwietnia 2012

odlecieć stąd...

niby przyszła wiosna i wszystkie ptaki wracają, by gniazdować...a ja... ja najchętniej bym uciekła...

obudziłam się i nagle mam wrażenie, jakbym przegapiła życie, jakby uciekło, rozeszło się, nitka po nitce... wszystko jest za ciasne, nie mieszczę się w żadną foremkę, do żadnej szuflady. patrzę w lewo, w prawo, przed siebie i nic nie widzę... nie wiem, ani którędy przyszłam ani czy mogę wrócić ani dokąd mam teraz pójść...

szukam zatem ptaka, który zabierze mnie z powrotem na swoich skrzydłach, tam hen, do góry, a potem będę mogła znów latać sama, swobodnie...

życie składa się z chwil, ułamków zdarzeń, słów, zwłaszcza tych niewypowiedzianych, które znikają gdzieś bezgłośne w przestrzeni nas samych.

życie składa się też z tych ulotnych momentów, kiedy mamy szansę złapać swój pociąg do szczęścia i nagle sięgając do kieszeni, czujemy, że nie mam w niej biletu, na tę właśnie podróż.

zamknięta w jedną z form, próbuję wzbić się na rosnących nieśmiało skrzydłach, jeszcze to takie nieopierzone, choć powinno już dawno wić gniazdo.... jeszcze takie nieśmiałe w marzeniach, skulone w sobie, schowane.

ile drogi mnie jeszcze czeka, ile pociągów, ile drzwi do tej jednej właściwej ścieżki, zawsze prostej, do jednego już celu.

czekam na ten ciepły, przyjazny wiatr, czekam na właściwy moment, bo to będzie już tylko raz, kiedy po prostu pofrunę do góry, nie w dół...

póki co wciąż wszystko ciężkie, ciągnie ku ziemi, nie mogę się oderwać, jakby zatrzymana, zastygła w jednej pozie... jak niedokończone dzieło początkującego rzeźbiarza...niedoskonałe...

każde pióro ważne, każde spełnia jakąś funkcję, każde musi być idealne, by móc latać...

jeszcze chwila...aż znajdę swoje skrzydła, które mnie uniosą i te, które ze mną zostaną, by mnie nieść ku mojemu zachodowi słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz