niedziela, 20 czerwca 2010

godzina zero

Po "nijakości" tej kampanii prezydenckiej i powrotu do stylu uprawiania polityki sprzed 10 kwietnia 2010 roku, dziś nadchodzi godzina zero, godzina zombie, którzy całymi grupami zmierzają tylko w jednym kierunku, do urn...do urn...

Pewnie i ja udam się do tzw. urn, choć może bardziej kameralnie, by dołożyć swoją cegiełkę do polskiej demokracji. Moja postawa obywatelska, dziś tylko godna podziwu, zatriumfuje w ciszy, by potem wrócić do swoich zajęć, tj. opluwania otaczającej rzeczywistości.

Śmiem twierdzić, że o wiele więcej zwolenników zgromadzi Mundial, niż wynik tych wyborów prezydenckich. Jutro wszystko wróci do normy, każdy pójdzie do pracy, do szkoły...

Lata nie widać, w tym roku będzie ono mniej dojrzałe w owoce, zboże i ludzki optymizm, z powodu powodzi, która wciąż pokrywa spory kawałek kraju. Ludzie zatroskani, rozmawiają o pieniądzach, możliwościach.

Ja wciąż z głową dwa kroki dalej, "najważniejsza moja przyszłość, bo w niej spędzę resztę mojego życia".

czwartek, 6 maja 2010

nie udawaj Greka...

połowa świata się tam zaczęła, a mówią, że połowa Europy się tam skończy...zadłużenie Grecji wpędza w bezsenność drugą połowę cywilizowanego świata. mnie nie, choć może i powinno, zważając na to, że nagle rynek zaczyna znów "zaciskać pasa". W sumie dobrze się ustawić, nie jest źle. Grecja jest przykładem płaczącej panny, która za "krokodyle łzy zostanie obsypana diamentami". pięknie. za 6 miesięcy pół Europy zacznie toczyć krokodyle łzy...smutne.

niedziela, 2 maja 2010

majowo

"Gdzie jest zwątpienie, tam jest wolność", tak mówili starożytni...po łacinie.

Nie ma jak majowy weekend, w narodzie tętni siła, energia i chęć do życia. Poszłam do ludzi, żeby poszukać natchnienia i trochę nasiąknąć energią, której ostatnio mi brak.

Jednak dużo człowiekowi daje takie "przebywanie", powolne nasiąkanie zwykłością, szczęściem innych, bo przecież mnie samej wszystkiego brak. Dzień niezwykły, bo uśmiechałam się z byle powodu, do samej siebie i do innych.

Parę nowych płyt, ubrań robi swoje. Człowiek czuję się pełniejszy i zapełnia małe pustki. idzie lato, dużymi krokami, kwitną kasztany. Wszędzie kolory mnóstwo kolorów.

Śpię 12/12h, cudowne uczucie, poza tym znów sporo mi się śni. Przeszłość wyłazi jak resztki trucizny ze mnie. Jeszcze trochę i nic nie zostanie. Mam taką nadzieję, bo bez tego nie ruszę dalej, naprzód.

piątek, 30 kwietnia 2010

piątek

piątek...mówią tygodnia koniec i początek...
na drobne się nie rozmienię, na lepszy model nie wymienię...
parę słów z kim trzeba zamienię...
w sumie takie utęsknienie, za normalnością westchnienie...
za swojskim zapachem pragnienie...

smalec z ogórkiem kiszonym, myśl dobra, skora bym nawet zjadła a i owszem...
akwariowa ryba, to tu to tam...wszędzie mnie pełno, choć z oddychaniem problem...
byle do światła w dzień, a w nocy...byle ciepło, pod kocyk... owocowo, cudnie, raz pachnie, raz mów do mnie, na raz, na dwa, na trzy...znikam:-).

lato za progiem, byle z bogiem, byle po polu, nie z wrogiem, nie sama, nie za chama, nie po prostu, byle starczyło wzrostu...

sięgam sobie, ile palców starczy, ile sił, ile walczę...aż komuś do szczęścia wystarczę. piątek, od… tygodnia koniec...a dla mnie początek.

środa, 28 kwietnia 2010

ja chcę do domu





i nie mów nikomu, że ja chcę do domu;-)

ukraińskie ekscesy i polskie węzły gordyjskie

jednoznacznie stwierdzam, że napad dziczy w ukraińskim parlamencie jest tym, czego brakuje polskiej polityce. nie żebym liczyła na totalne schamienie elity i tak wątpliwej reputacji naszych wybrańców, ale jakby każdy dał sobie "po razie", oczyściłaby się atmosfera, nie tylko polityczna:). wyglądało to komicznie i ewidentnie świadczyło o braku dojrzałości debaty, ale jedno trzeba przyznać, krewko panowie szaleli.

mówią, że "węzły gordyjskie" czekają na rozplątanie (patrz IPN, ustawa aborcyjna i setki innych dość trudnych tematów). Bronek niczym "pączek na oleju" zaczął pływać w dość wysokiej temperaturze, pytanie czy będzie miał kto go przewrócić na drugą stronę na czas;).

wydarzenia polityczne tego kraju w całkiem przyjemny sposób zaczynają mnie angażować...choć jeszcze nikt, na szczęście, mnie nie agitował na żadną listę.

powoli zaczyna się odliczanie do wielkiej bitwy, zatem byle do 20 czerwca.