niedziela, 29 września 2013

przyszła jesień

nawet nie wiem kiedy minął wrzesień. w natłoku spraw, zgubiłam wątek. poniedziałek, wtorek... nagle piątek. dni jakby takie same, chłodniejsze, gwałtownie deszczowe i wietrzne. przypomina mi to okres, kiedy mieszkałam nad morzem, każdy dzień taki sam. walka o słońce, ciszę bez szeleszczących liści, babiego lata. wszechobecny chłód, wszędzie.myślę o tym, że październik powinien być wyjątkowy. zaczęłam nowy rozdział i choć pierwsze jego miesiące nie są udane, to liczę, że reszta roku poukłada się po mojej myśli.

gdzieś w tym całym zgiełku znajduję czas na rodzinę, bliskość, wspomnienia. szukam tych chwil w pamięci, żegnając na dworcu, znikający za zakrętem pociąg. ocieram łzę tęsknoty i mknę przez szare ulice, niewidoczna. rytm miasta wyznacza wszystko, dzień, noc, tykanie zegara zbliża z każdym dniem do końca ścieżki.

kolejne dni mijają jakby szybciej, krótsze chwile odpoczynku, liczenie dni do świąt, które zdają się być całkiem blisko w tym roku. myślę o tym, żeby wyjechać, stąd, od ludzi, pracy, tych wszystkich historii, które nie są moim udziałem. szukam w pamięci miejsc, gdzie było mi dobrze, ludzi, którzy sprawiali, że wciąż się śmiałam.

system 0-1 wyłączyłam. jakbym bardziej odpowiedzialnie szukam wyjść, nowych ścieżek, ludzi. próbuję smakuję by mieć pewność, że to właściwy kierunek. jestem sobą, choć jakby wrażliwsza, spokojniejsza, wyciszona. drażnią mnie ostre dźwięki, szybkość, głośni ludzie, przymus.

liczę na złotą jesień na chwile ze słońcem, na uśmiechniętych ludzi, na odrobinę szczęścia i siebie na końcu tego wszystkiego, szczęśliwą z bukietem stokrotek w dłoni, zanim spadnie śnieg. zanim natura zaśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz