wtorek, 24 stycznia 2012

rok smoka

zaczęło się. najszczęśliwszy, z afirmacjami, świecami i porządkami. pozornie nowy, a stary schemat. zaczęło się, bo los tak chciał, co 12 lat. mam nadzieję, że dla mnie na szczęście.

zaczęło się od "wojny o wolność" i sprawy podpisania ACTA oraz paru różnych aspektów bycia fair w sieci.

mówią, że idzie nowa rewolucja, a Legion ruszy ludzkie umysły i serca. we will see.

byle przed siebie... wyczekuję w ukryciu, by uderzyć.

I wanna settle down.

piątek, 6 stycznia 2012

bitter-sweet memories


Jak zima której nie ma, jak wszechogarniająca potrzeba szukania kolorów...

środa, 23 listopada 2011

wspiąwszy się na wyżyny absurdu stwierdzam, że absurd był jedynie iluzją

takie oto wnioski wysuwa człowiek, który od dłuższego czasu knuł niby szczęśliwe zatrucie, a na koniec otrzymał obrzydliwe zgniłe jabłko...cóż, nie każda jabłonka rodzice owoce zdatne do konsumpcji.

zainspirowana zdarzenia ostatnich tygodni, miesięcy, postanowiłam wzbudzić w sobie demona kreatywnego, który w poszukiwaniu sadów obfitości przemierza całe przestrzenie. dość łapczywie zagarniam teraźniejszość, starać się uchwycić wszystko,co mi ostatnimi czasy, z kuriozalnych zupełnie powodów, umknęło.

co z tego wyjdzie, zobaczymy... ale koło raz puszczone w ruch, trudno zatrzymać.

tik tak, tik tak... idzie zima zła...my się zimy nie boimy, Modiglianim się chronimy...genius himself indeed.

piątek, 11 listopada 2011

oś czasu

Na świecie upadają kolejne reżimy, a u nas kolejna kadencja ciut zliftingowanego sejmu i senatu. Pierwsze posiedzenie, niczym zebranie dzieci z piaskownicy, nie przynosi niczego poza śmiechem, wstydem i ogólnym zażenowaniem.

Idzie zima, choć jeszcze nie czuć jej wyraźnie w powietrzu, bo temperatura wciąż jest wysoka i słońce często gości na niebie, odbierając na chwilę myśl o szarości i nadciągającym chłodzie.

Na mojej osi czasu, czas zdaje się stanął w miejscu, choć wszystko pędzi jak szalone. Wciąż jednak nie odczuwam tego pędu.

Kolejne zdarzenia zdają się potwierdzać tezę, że im szybciej pogodzę się ze swoim przeznaczeniem, tym szybciej odzyskam równowagę.

Szaleństwu nie ma końca, ale skoro wszystko nie ma końca, prócz naszego życia w tym ciele i z tą mentalnością, to chyba normalność jest pojęciem względnym.

czwartek, 6 października 2011

mieć odwagę był spełniać marzenia...

zmarł Steve Jobs twórca Apple i setek małych odważnych kreatywnych przedsięwzięć, które dzięki niemu zakiełkowały w sercach ludzi.

Mówi się o nim, że był nie tylko szefem swojej firmy, ale dziesiątek innych, które podążały jego śladami. Nie kończy się pewna epoka, ona się teraz dopiero zaczyna, razem z ludźmi, którzy mają odwagę spełniać swoje marzenia.

Choć nie jestem użytkownikiem Apple ani fanem, muszę przyznać, że jego osobowość zdominowała świat technologii i zmieniła sposób myślenia o przestrzeni. Nie ma ograniczeń, limitów, są tylko możliwości i niewykorzystane szanse.

Może to właściwa pora, by przy tej refleksyjnej okazji sięgnąć i po swoje marzenia.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

no stars to make a wish...


tegoroczne perseidy nie były dla mnie łaskawe...nie było dla mnie spadających gwiazd, by wypowiedzieć życzenie. czy szkoda? może nie... i tak wiele z nich się spełniło.

to rok straconych szans i niesamowitych okazji, gdzieś pod koniec września skończy się jeden etap i zaczyna drugi w październiku i wtedy właśnie nabiorę znów sił.

słońce jest coraz niżej, lato powoli się kończy... przynajmniej temperatury już nie rozpieszczają.

to co się skończyło, ustąpiło miejsca czemuś nowemu. choć stwierdzenie "nowe" nabiera w tym przypadku zupełnie innego kształtu.

zachodzi słońce powoli, a księżyc znów będzie rządził niepodzielnie niebem za kilka godzin.

zmęczenie materii, trudny czas, wiele decyzje, nie wszystkie łatwe. nie zawsze można mieć wszystko i wszystkich uratować.




wtorek, 2 sierpnia 2011

w związku ze związkiem, którego nie ma...

...postanawiam coś wyjaśnić, bo jak patrzę do lustra, to oczom nie wierzę...

każda sytuacja ma swoje drugie dno. czasem jednak okazuje się, że to drugie dno, wychodzi na pierwszy plan, może niechcący, a może obezwładnąwszy nasze synapsy, rozłazi się leniwie, stwarzając, że to co było czymś z gruntu prostym, staje się dość skomplikowane.

hmm...w związku z tym, że związki logiczne, bywają przewrotne, a związku może pozornie nie być - zachodzi związek, tudzież podejrzenie, że skoro związku nie ma, to logika nakazuje nie łączyć pewnych faktów, a co za tym idzie, brak związku nie wyklucza możliwości połączenia faktów w całość.

dalej więc mamy związek przyczynowo-skutkowy, między brakiem związku ze związkiem, a wiązką łączeń, które jak pajęczyna trzymają wszystko w jednym zbiorze, istnieje jeszcze tzw. próżnia, czysta przestrzeń, w której wszystko jak wolne elektrony, fruwa sobie, odbija od ścianek zbioru i dalej wędruje, w pozornie nieokreślonym kierunku.

którędy zatem podążać, skoro nie ma związku?

którą z dróg nie wybiorę, będą straty... a zatem wniosek jest jeden, znaleźć związek.

budowanie modeli ze wszystkiego, dla uzyskania efektu uproszczenia przestrzeni otaczającej, było kiedyś zabawne, teraz z wiekiem stało się dość trudne, może przestrzeń się skurczyła na tyle, że nie ma co jej upraszczać...

muszę to przemyśleć...z ołówkiem w ręku. dobranoc.