wtorek, 24 czerwca 2014

opowiadanie cz.1

jeszcze tego samego dnia odebrała telefon. głos w słuchawce wydawał się być znajomy, ale wciąż nie mogła sobie przypomnieć, z kim ma do czynienia. krótkie: "tak?" złamało ciszę na chwilę, gdy po drugiej stronie usłyszała nagle: "co masz na sobie, opowiedz mi". głos jej drżał. nie wiedziała czy odłożyć słuchawkę, czy jednak odpowiedzieć. jedyne co potrafiła z siebie wykrztusić to ciche "nie rozumiem".

męski głos w słuchawce był pewny, ciepły, barwą przypominał jej czas, kiedy była szczęśliwa, chciana, atrakcyjna, kiedy mogła sobie pozwolić na wszystko z kim tylko chciała.

nagle w głowie narodziła się szybka myśl, żeby jednak wejść w tę grę, od tak, bez zobowiązań. głos słuchawce, powtórzył niecierpliwie tym razem już: "powiedz mi co masz na sobie w tej chwili". leżała sekundę w bezruchu, aż podniosła się z fotela, który wydawał się stać wieczność w tym samym miejscu i przesunęła go w stronę zachodzącego słońca, ku oknu. "nie mam na sobie absolutnie nic" odparła jeszcze spłoszona cichym głosem, by jeszcze w tej samej sekundzie dodać pośpieszne "przyjdź, jeśli chcesz zobaczyć, sprawdzić". chwila trwała niezręczna cisza. ona niepewna, co dalej, nieznajomy po drugiej stronie słuchawki, którego nie mogłam nijak dosięgnąć. "zaraz będę" - odparł pewnie.

sygnał zawieszonego połączenia obudził ją z pół letargu w jakim przez tę minutę tkwiła. szukała jeszcze słów, myśli, analizowała chwilę, aż usłyszała pukanie do drzwi. przerażona spojrzała w kierunku długiego korytarza, myśląc, że to nie dzieje się naprawdę, przecież to nie może być "on", kim on jest, dlaczego... tysiące myśli przelatywały przez głowę jednej sekundy. pukanie stawało się coraz głośniejsze i dobitniejsze. nie mogłam już go słuchać. powolnym krokiem udała się do drzwi by je otworzyć.

... i otworzyła. "kłamczucha" usłyszała od wejścia. w progu stał wysoki mężczyzna, postawny, ciemne oczy, szelmowski uśmiech, 3dniowy zarost. "mogę wejść" - zapytał niepewny i zaraz potem ruszył w jej kierunku. stała jak sparaliżowana dosłownie, kiedy doszło do niej kim był. nie wiedziała go 10 lat. minęło za dużo czasu, żeby móc określić co ich łączyło przed laty. jak krążące satelity odnalazły się nagle na jednej orbicie. "myślałaś, że nie pamiętam gdzie mieszkasz" odrzekł, uśmiechając się w ten charakterystyczny da siebie sposób. "ja nie... ja... skąd się tu wziąłeś" - zdążyła dosłownie wybełkotać przerażona tym jak wygląda. "to nie ma znaczenia, jestem i już", usiadł w fotelu pod oknem, zwracając jej uwagę, że niepotrzebnie go przesuwała, bo na wykładzinie pod konsolką został po nim ślad. zawstydzona usiadła, a właściwie opadła na krzesło przy stole. "kawy?"- zagadnęła bezwiednie, nie wierząc wciąż oczom, uszom.

"masz ładną sukienkę, taką dziewczęcą", odparł silnym męskim głosem. spłoszona uciekła do kuchni zaparzyć kawę. gdy weszła z powrotem do salonu, siedział już bez płaszcza i butów, patrzył w dal, jakby czas stanął w miejscu. przecież tamtej nocy, kiedy zniknął, pamiętała go jeszcze rano w tej samej pozie, zamyślonego, patrzącego na budzi się ranek. podała kawę, ciche "proszę" wyrwało go z milczenia. uśmiechnęła się niepewna, w głowie miliony myśli, skąd, jak, kiedy, dlaczego. nie wiedziała co zrobić, pytać, nie pytać. on zadecydował za nią, jak zwykle z resztą "rozbierz się proszę, chcę sobie przypomnieć jak to jest" - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu. zamarła. zdała sobie sprawę, że może i minęło 10 lat, ale nie zapomniała, ani tego co było między nimi, ani tych chwil, kiedy była słaba bez niego, bezradna.

nie umiała wydusić z siebie słowa, chciała krzyknąć żeby się wynosił, że to pomyłka, że to nie ona. w jednej chwili zdała sobie jednak sprawę z tego jak bardzo daleka jest od agresji, uczucie gniewu zastępuje pożądanie, które dusiła w sobie latami.

słońce powoli zachodziło za horyzontem, pokój ogarniał półmrok. ostatnie promienie jasno brodziły po podłodze tańcząc ze sobą jeszcze chwilę, aż całkiem znikną z zakrętem salonu. stary gramofon grał w tle muzykę i choć dźwięki nie były już świeże jak dawniej, wciąż brzmiały świetnością tych chwil w nich zaklętych.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz