przyszedł do mnie nagi, słaby, zły
przyszedł nie mówiąc nic, milcząc
został na chwilę by tylko popatrzeć
by nie mówiąc nic gromadzić informacje
chciałam dotknąć jego twarzy z oddali
nie pozwalał na nic, nawet sobie
gdy minęła pierwsza cisza krzyczał
potem pośpieszne składał słowa na nowo
bał się, że wszystko co odkrył zaboli
mimowolnie znikał zawstydzony, obnażony
chwyciłam dłoń bez słowa i przyniosłam
ze sobą to wszystko czego tak pragnął
i w jednej chwili jak kwiat na wiosnę
wybuchł tysiącem kolorów dźwięków
jakby lód pękł już, choć pokrywa
jeszcze tak gruba, nieprzejednana
i został na chwilę z nadzieją
w milczeniu jeszcze lecz słowami
i mogłam go dotknąć choć tylko we śnie
kiedy nie bronił już murów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz